Domowe "przed i po"

Mała metamorfoza – małej łazienki. Niby nic, ale zawsze coś:-)

Cześć:-)
Pisałam Wam kiedyś, że od czasu do czasu korci mnie żeby gdzieś coś…
pozmieniać, poprzestawiać, pomalować…itd.
I kilka dni temu „odpaliłam” maszynę do szycia…
i uszyłam kilka drobnych rzeczy do łazienki.

Co mnie zmotywowało??
Otóż nasza droga staruszka pralka:-)
Wcześniej znajdowała się ona w innym miejscu w domu, ale żeby było wygodniej i bliżej, i nie trzeba było latać z góry na dół postanowiliśmy ją w końcu umiejscowić w łazience, tam gdzie być powinna.
No i znalazła się tam, mimo iż nasza łazienka do dużych nie należy – wręcz przeciwnie…
ale stało się:-) i jest.
Wszystko wydawało się super…jednak fakt, iż jest „pełnoletnia”, a może nawet strzeliło jej już „oczko”,
nie powala wyglądem:-)
Oczywiście najlepiej byłoby wymienić ją na „lepszy model”, ale cóż…
pora na takie zakupy nie najlepsza dla nas w tym momencie,
poza tym, stara się ona jak może, i jak chodzi o pracę i doświadczenie nie zostaje w tyle na przeciw swoich młodszych koleżanek…dlatego widząc ją taką bidulkę…postanowiliśmy, że trzeba uszyć jej ubranko:-D
🙂
Tak się złożyło, że miałam dosyć duży kawał takiego właśnie materiału jak widać na zdjęciu,
więc pomyślałam, że do niebieskiej łazienki póki co, może być.
Tkanina przymocowana jest na takiej dwustronnej taśmie z rzepem:-) Nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa. W każdym bądź razie…do pralki przyklejamy taśmę, zaś do tkaniny przyszywamy drugą taśmę z rzepem, który następnie przyczepiamy do pralki.
I w każdej chwili jak postanowimy…zmienić tkaninę…wyprać itd. można ją odpiąć:-)
No i można byłoby na tym zakończyć…
ale się przecież nie dało, bo jak??
Pralka w innej tkaninie, pod umywalką inna, zasłonki też…
no więc żeby nie każda rzecz była z innej parafii….
to uszyłam i zasłonkę pod umywalkę i małe zasłonki do okien.
Zasłonki:
No i cóż… Łazienka mała, ale rozciągnąć jej nie rozciągnę…ściany nie wyburzę…
i generalnego jakiegoś remontu też nie zrobię!
Ale powiem Wam, że cieszą mnie bardzo takie małe, drobne rzeczy,
bo niby nic…a jednak już wydaje się, że jest trochę inaczej.
No i cieszę się, że przynajmniej mogłam zrobić coś, co choć w jakimś stopniu umili nam życie i sprawi,
że wizyty w niej będą jeszcze przyjemniejsze:-D
i co najważniejsze – bez żadnych kosztów:-)
Oczywiście nie była to pierwsza jakaś zmiana w łazience, bo w zeszłym roku…
postanowiłam dla odmiany pomalować grzejnik….ale żeby tylko pomalować to jeszcze jeszcze…
ale nie! także jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda druga strona w łazience…
i „zdekupażowany” grzejniczek… to odsyłam do posta TU.
Pozdrawiam serdecznie:-)
Ewka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.