Witam Was serdecznie:-)
Moi Drodzy, kwarantanna trwa…no i cóż powinnam zasypywać bloga nowymi postami, ale powiem Wam szczerze, że o ile w pierwsze dni miałam zapał do pracy i różnych przedsięwzięć, o tyle kolejne przyniosły u mnie jakiś totalny spadek formy… Niestety wizja bliskiej przyszłości, tj. brak pracy (co za tym idzie brak finansów), strach o zdrowie bliskich, brak odpowiedzi na pytanie jak długo to potrwa sprawiły, że straciłam wenę do wszystkiego… Ale udało mi się w miarę „ogarnąć”. Bo cóż poradzić? I tak nic nie przyspieszymy, więc w imię zasady #zotańwdomu siedzę i staram się spędzić go w miarę fajnie z Rodziną: trochę edukacji dzieci, trochę nauki własnej, filmowe wieczory z mężem, jakieś małe kulinarne 'pichcenie’, no i zobaczymy co dalej czas pokaże. Sądzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Na pewno jest to niezła lekcja, z której każdy z nas wyciągnie odpowiednie wnioski. Myślę, że są dziedziny, „przedmioty” życiowe, w których noga mogła nam się lekko podwinąć, więc teraz jest okazja, aby sie trochę „podciągnąć” (oby w dobrą stronę, bo i frustracja też robi swoje:-)). Ale dobra, tyle przynudzania. Miało być krótko i zwięźlę, więc…dzisiaj zapraszam Was serdecznie na kolejną fotograficzną podróż. W roli głównej Panna Młoda o wdzięcznym imieniu Łucja (której to imię przy okazji pandemii….pewnie nie raz Wam przemknęło w sieci, mnie zresztą też:-D ), którą zobaczycie w naszym tradycyjnym wydaniu ślubnym.
Makijaż ślubny Łucji
Dodam tylko, że Łucja to mega pozytywna dziewczyna, posiadająca w sobie taki wewnętrzny spokój… Co prawda te ślubne przygotowania miały miejsce dość dawno temu, ale pamiętam do dzisiaj ten spokój, uśmiech i słowa Łucji, która mówiła, że nie czuje żadnego(!) stresu, nerwów, wręcz ma wrażenie jakby to wcale nie było jej wesele. No i powiem Wam szczerze, że każdej Pannie Młodej chciałabym życzyć tego spokoju. Pamiętam swoje wesele, od wczesnego rana na nogach, kiedy tylko o czymś pomyślałam, usłyszałam tu śpiewy, tam muzykę, zobaczyłam gości, po prostu w oczach od razu stawały mi „świeczki”, i za wszelką cenę chciałam nad tym zapanować, więc wiem jakie emocje targają człowiekiem (hihi) w takim waznym dniu. Przypuszczam, że dzisiejszy okres też nie jest najłatwiejszym czasem dla Nowożeńców, którzy w tym i przyszłym (a może i kolejnych?) miesiącu mieli powiedzieć sobie sakramentalne „tak”. Tyle miesięcy (lat) przygotowań, starań…nikt nie przypuszczał, że taki scenariusz napisze życie. Ale mam ogromną nadzieję, że takie wydarzenia jeszcze bardziej umocnią Was, ale i Nas w tym, aby – kiedy tylko zakończy się ten trudny czas – cieszyć się jeszcze pełniej tymi wydarzeniami, spotkaniami z bliskimi i doceniać to, co oferuje nam każdy dzień.
Chciałabym dodać, że autorem tych pięknych zdjęć jest Pan Piotr Jamiński, z którym miałam okazję już kilka razy spotkać się podczas przygotowań. Chciałabym serdecznie zachęcić Was do odwiedzenia strony i bloga, bądź fanpage na FB, gdzie będziecie mieli okazję obejrzeć więcej zjawiskowych ujęć nie tylko ślubnych .
W tym miejscu chciałam serdecznie podziekować Łucji i Andrzejowi za przesłane zdjęcia oraz za zgodę na ich publikację. I podziekować, że mogłam być częścią tego ważnego dla Was dnia.
Życzę wszystkiego dobrego na kolejne lata:-)
Makijaż ślubny Łucji
A tu już po ślubie:-)
Kilka ujęć z sesji plenerowej:-)
Pozdrawiam i zapraszam wkrótce na nowy post:-)