Cytaty, Książki, Lifestyle

„Jak zmieniłam życie w rok?”, czyli trzy kroki do szczęścia wg Malwiny Bakalarz

Cześć:-)

Moi Drodzy, jak zapewne zauważyliście mój blog wśród wszystkich moich obowiązków jest ciągle na drugim (O sorki!: chyba szóstym?) planie, ale tak to bywa, są rzeczy ważne i ważniejsze, ale jestem co prawda rzadziej, bardziej „z doskoku”, ale wracam, by coś jednak szkrabnąć. Dzisiaj chciałabym napisać Wam o pewnej książce, którą kupiłam zupełnie przypadkowo, przeczytałam jednym tchem, i która jest jedną z tych, do których będę na pewno wracać.

 

 

„Jak zmieniłam życie w rok?” – trzeba przyznać, że tytuł zachęca:-) oczywiście nie wszystkich, są osoby, na które nie działa nic, żaden tam tytuł, czy jakieś hasła, po prostu tacy są…, ale jest druga grupa, dla której hasło to daje zielone światło, pokazuje, że jeśli się czegoś chce, to da się to zrobić, że są osoby, którym się to udało, a skoro udaje się innym, dlaczego więc miałoby nie udać się nam?? 😀

Jest to książka, o której wcześniej nie słyszałam, kupiłam przypadkowo będąc na poczcie, miałam minutę, by podjąć decyzję o zakupie, ale więc gdy zerknęłam na książki, od razu zachęciła mnie śliczna okładka, otworzyłam, a gdy tylko rzuciłam okiem na spis treści wiedziałam, że to pozycja, na którą nie mogłam trafić w lepszym momencie jak teraz! Często jest tak, że trudno ruszyć z miejsca, nie sprzyjają okoliczności, brak nam dyscypliny, albo mamy za sobą wiele prób, które się nie powiodły, i taka książka kiedy wpadnie w odpowiednim momencie w nasze ręce może zadziałać „zbawiennie”:-) może dać kopa, zmobilizować, by zacząć działać.

Autorkę książki – Malwinę Bakalarz oczywiście kojarzyłam – jak zapewne wielu z Was z bloga „Bakusiowo”, nie śledzę go na bieżąco, ale miałam okazję przeczytać kilka bardzo ciekawych postów, które czasami też przypadkowo ktoś z moich znajomych udostępnił na swoim profilu na FB, także jej sposób pisania, patrzenia na świat, który pokazuje na blogu przekonał mnie, że warto sięgnąć po tą książkę.

Książka „Jak zmieniłam życie w rok” dzieli się na trzy działy: Ciało, Duch i Otoczenie. Każdy z nich jest tak samo ciekawy, a co lepsze, można zacząć czytać od tej części, która najbardziej nas interesuje, w której – jak podpowiada autorka – najszybciej potrzebujemy „reanimacji”, ale oczywiście zachęcam, by przeczytać od początku do samego końca.

Czego ciekawego można dowiedzieć się z książki? Otóż wielu interesujących kwestii, ale o kilku wspomnę:-)

 

CIAŁO

Już dawno tak się nie uśmiałam jak podczas czytania wstępu do tej części, przypuszczam, że część moich koleżanek też miałaby wrażenie, że czyta o sobie… bo cóż, takie jesteśmy, takie jest nasze babskie myślenie i podejście:-D też chciałaś kiedyś schudnąć? i wpadłaś na pomysł, że zaczniesz biegać? Ja chciałam, haha:-) nawet nie tyle biegać, ale znaleźć taką aktywność fizyczną dla siebie, którą pokocham (dodam: że nadal jej nie znalazłam). Przy dzieciach, pracy, rozmaitych obowiązkach z czasem bywa różnie, ale obowiązki to jedno, ale dziś wiem dobrze, że w przypadku aktywności fizycznej to nie tyle brak czasu, ale tylko moje wymówki! Zanim wpadłam na pomysł z bieganiem to był rower, potem  rower stacjonarny, parę podejść do Chodakowskiej, ale bezskutecznych…no i żeby było śmieszniej ostatecznie stwierdziłam, że przecież aktywność to 20-30%, a 70% sukcesu to dieta, więc ja może po prostu nie jestem stworzona do uprawiania jakiegoś sportu. Z dietą jak pewnie większość startowałam zwykle „od poniedziałku”, czasami po kilku dniach był krach, więc czekałam na następny, potem kolejny… Autorka książki właśnie we wstępie wspomina o swoich „przebojach” z aktywnością fizyczną, ujmuje to mega humorystycznie, ale niestety pokazuje jak to często jest.

„Od tego co jemy, zależy dużo więcej niż nam się wydaje”,

Z części dot. ciała wypływa kilka wniosków. Krótko mówiąc: trzeba skupić się przede wszystkim na zdrowiu, a nie pięknym ciele, kiedy zaczniemy dbać o to co jemy, to zadbane ciało będzie efektem ubocznym:-) często nie zdajemy sobie sprawy, że to, co spożywamy w ciągu dnia wpływa na naszą kondycję fizyczną, umysłową i emocjonalną. Zły nastrój, alergie, przeziębienia, brak odporności, zapalenia, brak energii, senność itp. itd. to efekt złego odżywiania, jeśli się wgłębić w temat to dochodzi temat zagrzybienia organizmu, które łączone jest z najgorszymi chorobami naszej cywilizacji (cukrzyca, rak).

Autorka w tej części książki dzieli się swoimi przeżyciami, pokazuje jak z dnia na dzień rosła jej świadomość co do kwestii żywienia. Wspomina czym jest post dr Dąbrowskiej, (nie martw się, nie każe Ci na niego przechodzić), czym są nietolerancje pokarmowe, czy warto robić na nie testy, i ogólnie dlaczego warto pochylić się nad tym czym karmimy swoje ciało. No i najważniejsze, aby uzmysłowić sobie, że warto zrobić to dla SIEBIE, przede wszystkim dla swojego zdrowia, a nie by uszczęśliwić resztę świata.

Nie ukrywam, że ten rozdział zainteresował mnie najbardziej. I zaczęłam lekturę od tej części, bo tu ostatnimi czasy „kuleję”. Odkąd przeczytałam książkę, to zaczęłam zgłębiać temat coraz bardziej. I im więcej czytam, tym bardziej mnie przeraża to, co oferują nam na co dzień półki sklepowe, a jeszcze bardziej to, jak my nie jesteśmy często tego świadomi. Ale pocieszające jest to, że nikt nie karmi nas niczym na siłę, ale to my sami o tym decydujemy. Dlatego warto: przejrzeć swoją lodówkę, zrobić porządek w szafce ze słodkościami, przyjrzeć się etykietom, ale najpierw poczytać kilka artykułów/książek, które pokierują nas w odpowiednią stronę. Malwina w swojej książce opisuje swoją drogę do zdrowego odżywiania, pisze o tym, z czym pożegnała się na dobre, a jakie nowe smaki odkryła, także warto naprawdę wziąć takie rady do serca, ale przede wszystkim zacząć bardziej interesować się tym tematem.

DUCH

Jeśli nie zadbamy o ducha, to marnie pójdzie nam dbanie o ciało. Jednym słowem rozdział ten mówi o tym, że trzeba polubić  i poznać siebie:-) Nie jest to wcale prosta sprawa. Nikt z nas nie jest idealny, ani nie ma idealnego życia. Gdyby tak było to pewnie nie walczylibyśmy z nałogami, depresją, itp. Problem zaczyna się w głowie i…albo będziemy się pogrążać, albo weźmiemy go na klatę, zaakceptujemy pewien stan i zaczniemy wprowadzać zmiany. Powoli, ale jednak do przodu.

Autorka trafnie pisze: „zmień paliwo”, „wypisz się ze schematów”, „olej opinię innych”.

Wiadomo, że nie da się tego zrobić z dnia na dzień, nie każdy też tego potrzebuje, aby to uczynić, musimy mieć świadomość, że nie wszystko jest tak, jak chcemy, no i przede wszystkim tego chcieć. Trzeba zastanowić się, jak radzimy sobie z problemami dnia codziennego, co nas dołuje, co uszczęśliwia, jak wpływa na nas stres, jak reagujemy na różne napotykane sytuacje? Na mnie stres nie ma niestety dobrego wpływu, i wiem, że z tym muszę walczyć. Jak wpływa na nas otoczenie, kto znajduje się w naszym kręgu znajomych? Czy Ci znajomi działają na nas mobilizująco, wspierają, ciągną „do góry”, czy niekoniecznie… Jak się głębiej zastanowić nad tym, to uwierzcie mi, możecie wysunąć różne ciekawe wnioski, spostrzec coś, czego do tej pory nie zauważaliście wokół siebie:-) Mam na myśli i ludzi i pewne sytuacje, zachowania, nad którymi nie zastanawiamy się na co dzień.

„Boisz się czegoś? To super. Zmień paliwo i zamiast straszyć się najczarniejszymi scenariuszami, zmotywuj się tym uczuciem do działania”.

Malwina w swojej książce pokazuje, że czasami wystarczy zwykła zmiana nastawienia, że mamy wybór i nawet gorszy dzień możemy – jak to nazywa – „podlać” dwoma rodzajami paliwa: złym jeszcze bardziej się zdołujemy, nic nie będzie szło po naszej myśli, będziemy się obwiniać; a dobrym paliwem ze złego dnia uczynimy dzień relaksu i ładowania baterii, co z kolei przełoży się na późniejszą efektywność. To samo dotyczy błędów, które popełniamy – nie obwiniajmy się, ale spójrzmy na nie jak na porządną lekcję, nauka na własnych błędach jest bardzo skuteczna:-)

„Życie na zasadach innych osób działa tak samo, jak ślepe podążanie za modą”

Musimy zdać sobie sprawę z tego, że nic nie musimy, ale możemy chcieć coś zrobić. Dzisiaj takie czasy, że wszyscy na około nas oceniają: za wygląd, za pracę, za jej brak, za inne kwestie, jesteśmy za grubi, za chudzi, palimy, albo pijemy, jak zaś odmawiamy to coś z nami nie tak, jak zostajemy wegetarianami to dziwacy (przynajmniej w środowisku wiejskim, w miastach inaczej), mamy za mało dzieci, albo za dużo, albo źle je wychowujemy, zawsze znajdzie się „coś”. I trzeba umieć się tym nie przejmować, nie słuchać, a jak usłyszysz to przyjrzeć się kto to mówi i gdzie ten ktoś dziś jest i jakie sukcesy i doświadczenia w tych konkretnych kwestiach ma na swoim koncie! Ja czasami tak robię. Nie jest to łatwe, ale można się nauczyć wychwytywać cenne „porady”. Czasami możemy na swojej drodze spotkać ludzi, którzy swoje niepowodzenia, frustracje „leczą” wbijaniem szpilki komuś innemu. Albo jeśli coś Ci się udaje, to czekają tylko na potknięcie. Z takimi ludźmi nie warto się zadawać. Ale o tym autorka wspomina więcej w kolejnej części.

 

OTOCZENIE

„Otoczenie, w którym funkcjonujemy potrafi niesamowicie wpływać na to, jak się czujemy”

Oj może! Autorka zaleca: „Posprzątaj w domu” i „Posprzątaj w znajomościach”. Im będziemy mieć bardziej poukładane tym lepiej. Lepszych kilku szczerych przyjaciół, niż gromada znajomych, z którymi nie do końca odbieramy na tych samych falach. O wampirach energetycznych nie wspominając. Autorka otwarcie pisze:

„Pozbyłam się pięciu typów osób, które do tej pory (…) wysysały moją energię” – człowiek plotkarz, człowiek kłamca, człowiek fałszywy, człowiek konkurent, człowiek interesowny”

Dzięki przefiltrowaniu znajomości możemy zyskać czas, bo nie będziemy go trwonić na niepotrzebne spotkania, czy zaśmiecanie głowy informacjami, które do niczego nie są nam potrzebne. Oczywiście nie zablokujesz znajomych na FB, czy nie wyrzucisz ich ze swojej listy, ale w odpowiednio grzeczny sposób możesz to zrobić, jak? Musisz przeczytać książkę:-) hihi.

 Dom

„Nigdy nie pomyślałabym, że złodziejem mojego czasu mogą być…rzeczy”.

W części tej absolutnie nie chodzi o zwykłe codzienne ogarnianie domu, ale o „chomikowanie” niepotrzebnych rzeczy. Autorka zaleca „odgruzowanie”:-) by nie zagracać domu niepotrzebnymi rzeczami. Można to zrobić na kilka sposobów: oddawać, sprzedawać lub po prostu wyrzucać. Założę się, że wielu z Was ma strych lub jakieś inne pomieszczenie zawalone rzeczami, które tam siedzą…a już dawno nikt z nich nie korzysta, ale są, bo ciężko się z nimi rozstać, żal wyrzucić.

W moim rodzinnym domu nie brak jest np. różnych ubrań sprzed lat, czasami mama natknie się poszukując czegoś na moje pudła z ubraniami itp. i przywozi to do mnie do domu, żebym przejrzała co tam mam i myślę sobie, że skoro od 5 lat tego nie potrzebowałam to raczej nie jest to nic warte uwagi, ale pomimo to…jednak przeglądam i zamiast od razu się tego pozbyć wynoszę z kolei do swojego pomieszczenia, nazwijmy „graciarni”, w której takich pudeł nie brakuje i czekają na to ODGRUZOWANIE. Najbardziej podobało mi się stwierdzenie:

„Jeśli nie założyłam czegoś od roku ,prawdopodobnie nie założę tego już nigdy. Pozbywam się takich rzeczy”

– tylko od roku – pomyślałam? Hm..ja niektórych nie założyłam od 5 i więcej, i jeszcze nie wiem na co czekam z decyzją, by po prostu walnąć nimi w kosz. Grunt, że już zdaję sobie sprawę z tego, że mam z tym kłopot, teraz tylko powoli trzeba podjąć odpowiednie kroki ku dobremu:-D

„Praca jest potrzebna, ale nie każda i nie za każdą cenę”

Znam osoby, które do dzisiaj żyją w przekonaniu, że jak dostajesz pracę, to powinnaś się jej trzymać…. I są osoby, które tkwią latami w jednej. Czasami zdają sobie sprawę,, że ich obecna praca może nie jest najlepsza, nie jest wcale tym, co pragnęli robić, ale przynajmniej wiedzą co robić, czego się tam spodziewać, a w nowym miejscu pracy może być zawsze przecież gorzej?! Dlatego z obawy co przyniesie nowe, nie zmieniają nic. Nic bardziej mylnego! To nie te czasy. Oczywiście dzisiaj młodzież podejmująca pracę ma różne oczekiwania, ale akurat chodzi mi ogólnie o możliwość podejmowania pracy i decydowania o sobie. No więc warto zdać sobie sprawę z tego, co chcemy robić, jakie mamy kompetencje, i ile warta ta praca jest, bo oczywiście nie chodzimy do pracy tylko po to, żeby chodzić, ale w jakimś celu – żeby zarobić na życie, na rodzinę, poprawić byt, więc jeśli słyszę, że ktoś daje się wykorzystywać za 8zł/h to bardziej dziwie się chyba nie tym pracodawcom, a tym ludziom, którzy godzą się na takie warunki.  No i nie zgodzę się się z tym, że tylko praca na etacie daje bezpieczeństwo, bo dzisiaj takie czasy (sama się o tym kiedyś przekonałam), że dzisiaj pracę masz, a jutro możesz jej nie mieć. Dlatego stawiam na rozwój i podążanie w wyznaczonym przez siebie kierunku.

Najważniejszą wartością w naszym życiu jest czas, nie pieniądze. A doceniam to jeszcze bardziej odkąd na świecie pojawiły się moje dzieci. Pieniędzy zawsze możesz zarobić więcej, ale czasu nie pomnożysz. Każdy z nas ma 24h i tylko od nas zależy jak je zagospodarujemy. Autorka poświęca temu zagadnieniu wiele miejsca. Dla mnie najważniejszy jest czas spędzony z rodziną, dlatego nie patrząc na to, co powiedzą inni, w danym momencie podejmuję taką pracę, w takich godzinach i za takie pieniądze, które najbardziej temu sprzyjają. Nie wszystkim się to podoba, niektórych dziwi. Dla ludzi coś jest albo białe, albo czarne. Można siedzieć w domu, opiekować się dziećmi i zarabiać pieniądze. Nie każdy wie, że to też jest możliwe. Dziećmi może też opiekować się tata, tacierzyński robi się coraz bardziej modny. Niestety to przeczy utartym schematom… Dlatego myślę, że powinniśmy jednak robić to co nam odpowiada. I darować sobie odpowiedzi na pytania innych, dlaczego jest tak, a nie inaczej, to tylko nasza sprawa, „inni” nie mieszkają pod naszym dachem i nie znają naszych potrzeb:-) więc róbmy swoje:-)

„Zorganizuj się po swojemu”

Autorka pisze tu o priorytetach, o tym jak wykorzystywać swój cenny czas, pokazuje naszych codziennych złodziei czasu, którzy kradną nam niepotrzebnie godziny.  Daje wiele cennych porad, ale już i tak rozpisałam się za bardzo, więc na tym chyba poprzestanę. Ale zmierzając ku końcowi… Musimy wiedzieć co jest naszym priorytetem w życiu, u mnie na pewno rodzina, potem zdrowie, praca i cała reszta, i wokół priorytetów trzeba organizować sobie życie. Wtedy dużo łatwiej podejmować decyzje. Kiedy sięgniesz po książkę dowiesz się od Malwiny dlaczego warto zjadać żaby z samego rana (hihi):-D czym jest reguła 2 minut, zasada 60/40; Prawo Parkinsona itd. Jej rady na pewno Ci nie zaszkodzą, wręcz przeciwnie może ułatwią życie:-) Musimy nauczyć się jasno wyznaczać sobie cele, wtedy organizacja czasu, wszelkich zajęć itd. nie będzie wielkim kłopotem, bo stanie się to drogą do osiągnięcia celów.

Na zakończenie:

„Włączam tryb turbo tam, gdzie mogę, po to, by włączyć tryb slow tam…gdzie chcę”

To jest najlepszy cytat podsumowujący książkę: „Jak zmieniłam życie w rok”. Slow nie oznacza tu: wolno, pomału, ale: niespiesznie. Warto się zatrzymać na chwile, wsłuchać w swoje ciało i zdać sobie sprawę, że mamy jedno życie, nie wiemy jak długie! mamy swoją rodzinę, swoje ważne, wyznaczone wartości, które są naszym priorytetem. Tak więc każdy powinien żyć po swojemu, pracować tyle, ile uważa za słuszne, robić wszystko zgodnie ze swoim ciałem duchem, otaczać się ludźmi, którzy mają na nas dobry wpływ. Nie musisz się nikomu tłumaczyć, to Twoje życie, Twoje wybory, jeśli to, co robisz i jak robisz przybliża Cię do wyznaczonego celu to o to chodzi, masz być szczęśliwa – Ty i twoja rodzina:-)

Jeśli czegoś bardzo chcesz, masz wyznaczony jasno cel to nie czekaj do poniedziałku, na lepszą pogodę, albo może jeszcze miesiąc, czy pół roku. Najważniejsze, by wykonać pierwszy krok. Potem może być za późno…

Podejmuję wiele różnych prób w swoim życiu, w jednych kwestiach były one dość udane, w niektórych mi „nie poszło”, ale nie poddaję się, mam  jasno określone cele w różnych aspektach życia, wiem co chciałabym robić, gdzie być za rok, dwa, a nawet 5 – mam na myśli życie zarówno rodzinne, jak i zawodowe,  pewne rzeczy wymagają czasu, ale wiem, że ten czas upłynie.

Na ten moment – jak wspomniałam na początku, część pierwsza mnie zainteresowała najbardziej, bo biorąc pod uwagę moje samopoczucie i dotychczasowe „osiągnięcia” (haha) to ona wymaga „reanimacji”. Ale to nie jest tak, że dziś przeczytasz książkę, jutro wdrażasz wszystko w życie, pewne decyzje trzeba przemyśleć i zrozumieć. Ja książkę przeczytałam już jakiś czas temu, i zmotywowała mnie do tego, by pewnym kwestiom przyjrzeć się bliżej. Także potrzebowałam czasu, by zrobić krok do przodu. Muszę przyznać, że tym razem już nie czekałam na poniedziałek:-D Z aktualną wiedzą, świadomością, mam nadzieję, że pójdzie mi lepiej, niż do tej pory. Czas pokaże.

Zachęcam Cie do lektury książki. Czyta się ją bardzo szybko, bardzo lekko, ale daje do myślenia:-)

Jeśli miałaś okazję ją przeczytać to miło mi będzie jeśli zechcesz podzielić się swoją opinią:-)

 

 

Pozdrawiam, do następnego razu:-)

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.