Kulinarnie, Lifestyle

Wielkopostne WYZWANIE: zdrowsze odżywianie:-) czyli 46 dni do lepszego samopoczucia:-D

Cześć:-)
Tematem dzisiejszego postu pewnie Was zaskoczę, ale przyznam, że sama jestem w szoku, że takim powiedzmy „wyzwaniem” postanowiłam się z Wami podzielić, zamiast sama cichaczem robić domowe postanowienia. Ale zaraz się z tego wytłumaczę, także jeśli macie ochotę dołączyć do mnie to zapraszam na post, w którym zapoznam Was z moją 'upiększającą’ wielkopostną „zabawą”:-)
No więc krótko… czy Wy też tak macie jak ja, że kiedy nadchodzi czas Adwentu czy Wielkiego Postu to zaraz przychodzi Wam do głowy myśl, że może by wymyślić jakieś postanowienie…, może z czegoś zrezygnować, może coś zrobić, żeby tak się jakoś wewnętrznie lepiej poczuć, zrobić coś dla siebie, dla kogoś, coś dobrego dla duszy i ciała?? Jeśli tak – to jest to post dla Ciebie – zostań by doczytać dalej, jeśli natomiast takie postanowienia nie są dla Ciebie, omijasz je szerokim łukiem to nie czytaj dalej:-D

Powiem Wam jak to wygląda z mojej strony: nigdy nie robiłam postanowień typu: robić dobre uczynki, itp. Nie, co to, to nie. Mnie ten okres zawsze kojarzył się z jakimś poświęceniem, z czasem, w którym zrezygnuję z czegoś co mi sprawia przyjemność,  i oczywiście nie chodzi tu o rezygnację np. z jakichś ćwiczeń, biegania, nauki, czy zajmowania się jakimiś artystycznymi rzeczami, zależy kto tam co lubi robić, bo to jest ok, wiadomo – ale raczej chodzi o coś…co nie do końca jest dobre, ale na tyle nas uzależnia, czy panuje nad nami, że mały detoks by nam nie zaszkodził, ot taka wiecie…próba siły woli. Oczywiście każdy może mieć inne „słabości”. Przykładowo ktoś może zrezygnować ze słodzenia, z picia piwa, z papierosów, z ciastek (itp) na okres postu, ale co ważne: trzeba to dostosować do siebie, bo coś, co dla jednej osoby może się wydawać poświęceniem, dla innej może wcale nie oznaczać tego samego. Dla kogoś kto słodzi herbatę po 2-3 łyżeczki to rezygnacja z cukru może być wielkim poświęceniem, ale skoro np. ja od ponad 10 lat nie słodzę to muszę poszukać sobie czegoś innego, wiecie o co chodzi…więc trzeba sobie dobrać coś zgodnie ze sobą i swoimi preferencjami. Ktoś może co wieczór popijać sobie piwko, więc rezygnacja z tego trunku na 7 tygodni to też może być nie lada wyzwanie.
ALE – ten post dotyczy konkretnego ZADANIA – otóż postanowiłam na okres wielkiego postu, czyli dokładnie 46 dni odżywiać się zdrowo – tzn. tak na miarę swoich możliwości, nie popadając w skrajności i pomyślałam, że może i któraś z Was także zechce zrobić coś dla siebie i zechce do mnie dołączyć, bo w grupie raźniej:-)
I teraz tak: każdego motywuje coś innego: dla kogoś wystarczy grupa wsparcia, która tylko będzie trzymać kciuki i dodawać słownie otuchy, ale dla mnie nie za bardzo, wolałabym wiedzieć, że ta grupa osób trwa razem ze mną, wtedy daje mi to kopa i trzyma w postanowieniu.

Przykład:

  • wersja 1: Wybija godz.21.00 i mój mąż przynosi smaczne kanapeczki z boczkiem i musztardką ( u was mogą to być chipsy, kabanos, itp) i mówi: Kochanie, kanapeczkę??????  A TY, po iluś tam dniach w postanowieniu z lekka sfrustrowana twardo mówisz: „Nie , nie chcę!!” Ale mija chwila, mąż się zajada i bijesz się z myślami:  „…właściwie co ja mówię? może jedną bym zjadła! ale nie, nie! Mam przecież postanowienie!! a może?? a właściwie – Ehhh!! no czy ja komuś przysięgałam?” i KRACH! bo Twoja silna wola okazała się być słaba, byłaś w tym sama, dlatego…po prostu złamałaś się i kanapki z boczkiem wygrały:-)
  • a teraz wersja 2: znowu pan mąż przychodzi z kanapkami, masz taką samą na nie chęć, ale wiesz, że 5 Twoich koleżanek już dwie godziny temu pozamykało swoje lodówki na kłódkę i choćby nie wiem co, ściskasz pasa i myślisz – „skoro one dadzą radę to i ja wytrwam:-) pokażę im i sobie, że dam radę” – trochę łatwiej, co?
No…to tak ogólnie. Powiem Wam, że takie postanowienia przynoszą korzyści i fajnie robić takie coś w grupie, to jak chodzenie na siłownię, czy inne aktywności, czasami samemu ciężko się zmobilizować, ruszyć swoje 4 litery, ale jak już masz koleżankę, która powie: nie wymyślaj, tylko zbieraj się i chodź to idziesz, najgorzej zacząć, ale potem z górki, poza tym jeszcze nigdy nie słyszałam, aby ktoś po takiej aktywności itp. narzekał na stracony czas, wręcz przeciwnie.
ZASADY – sama je sobie ustal:-)
 Wyzwanie ma tytuł ” 46 dni do lepszego SAMOPOCZUCIA” a nie „schudnij w 46 dni!! Bo moim zamiarem nie jest ścigać się z Wami, kto więcej schudnie, bo hasło „schudnij” mnie na pewno nie kojarzy się dobrze, zaraz mam przed oczami mnóstwo diet, które kończą się zwykle efektem jo-jo. NIE! Nie chodzi o to, jeśli przez 46 dni spróbujesz odżywiać się w miarę zdrowo, (zaraz napiszę Ci co na mnie działa), to spadek kilogramów będzie jak najbardziej naturalną rzeczą, miłym tego skutkiem. Ale nie 3 kg w tydzień, czy 10 w te 46 dni, nie. Fachowcy mówią, że niby schudnięcie 1 kg na tydzień to zdrowo i utrzyma się bez efektu jo-jo, to pomyśl – przed Tobą 46 dni, czyli prawie 7 tygodni, to choćby nie 1 kg, ale choćby pół to po tych 46 dniach i tak miałabyś do 4 kilo mniej, i mnie mów mi, że to mało:-)
Co można robić, co na mnie działa?
Kiedyś Wam pisałam, że przerobiłam w swoim życiu parę diet (Kopenhaska, South Beach, Kapuściana, ekspresowa 3 dniowa, itp.) czasem zaczynałam po kilka razy, ale nie pytajcie o efekty i czy wytrwałam…bo nie ma się czym chwalić. W końcu przyszedł taki okres w moim życiu, że jakoś dziwnie zaczęłam (ani nie wiem kiedy) bardziej zwracać uwagę na to co jem, i jeśli już coś wybierałam (i nie była żadna specjalna dieta) to w miarę zdrowe (na przegrychę nie drożdżówka tylko jabłko, itp) i po szybkim bardzo okresie schudłam 8 kilo (było to dopiero na 3cim bodajże  roku studiów)  i zostało mi tak do dziś. Oczywiście nie oznacza to, że cały czas zdrowo się odżywiam, gdzie tam:-) Nie odmawiam specjalnie niczego, bo czy torciki urodzinowe, czy inne słodkości przy niedzieli, no nie umiem się oprzeć, a to serniczek na zimno, czasem pizza, lody, czasami mam takie uczucie, że coś „chodzi za mną”, ale jak już to zjem, to potem zaś mam spokój na dłuższy czas.
Ale trochę muszę uważać, bo gdyby nie to, to wiem że +10kg mam murowane, dlatego przykładowo od ponad 10 lat nie słodzę herbaty i kawy (od mojej nieukończonej przygody z dietą 13dniową), i staram się nie sięgać po biały chleb, i nie kupuję do domu nigdy słodyczy (ani np.drożdżówek), ani żadnych słodkich napojów. Bo ani ja, ani mój mąż tego nie pijemy, no chyba że trafia się jakaś okazja, urodziny, itp. ale na co dzień nigdy nie znajdziecie u mnie np. coca-coli. Poza tym w naszej polskiej kuchni ciężko o zdrowe odżywianie, kiedy najlepsza zupka to ta zabielona 30% (ja dokładnie tak robię), no i obiadki to wszystko smażone, opiekane, no i gotuj zdrowo, najlepiej „na parze” kiedy mój mąż szerokim łukiem omija wszelką zieleninę twierdząc, że nie jest zającem, za to mięso, kotlety, panierowane to może jeść od śniadania po kolację. Dlatego cóż…trzeba jakoś sobie radzić i robić tak, żeby wszyscy byli zadowoleni:-) – dlatego…taki okres jak np. adwent czy wielki post to moim zdaniem świetna okazja by zrobić sobie takie małe oczyszczanie, przygotować się na wiosnę/lato, nabrać trochę optymizmu, energii i poczuć się lżej. Ostatnio „nakręciłam się” w ten sposób na Adwent właśnie, i namówiłam koleżankę i niby nic, bo to 3 tygodnie, ale na tym zdrowym odżywianiu zjechało mi 2 kilo, także nie narzekałam:-)
Zdrowo, czyli jak?
Nie jestem dietetykiem, ani żadnym fachowcem w tej dziedzinie, ale prawda jest taka, że o tym jak schudnąć, jak się zdrowo odżywiać to my wszystkie dobrze wiemy, bo na ten temat powiedziano i napisano wiele(!!), albo już wszystko, problemem jest to zastosować. Inna sprawa jest jeśli ktoś Ci wręcz nakaże – np. lekarz, to na mnie działa. Więc powiem Wam o jeszcze jednej rzeczy – otóż 2 miesiące przed porodem (mojej drugiej córki) okazało się, że mam cukrzycę ciążową i musiałam przejść na dietę taką dla cukrzyków, i dzięki niej zamiast tyć to tuż przed porodem schudłam 4 kilo.  Dlatego wiem, co na mnie działa, i myślę, że kilka takich wytycznych na pewno nie zaszkodzi, a może komuś się przydadzą: ta dieta dla osób z cukrzycą opierała się na produktach o tzw. niskim indeksie glikemicznym (znajdziecie tabelki w google i opis, bardzo łatwe wytyczne, z tego co pamiętam to kiedyś dieta South Beach opierała się też na IG).
Co jeść/pić?
pić dużo wody niegazowanej (min 2 l)
jogurty tylko naturalne np. z dodatkiem pokrojonych owoców
kasze, ryż (najlepiej ten parabolid)
płatki owsiane
ryby, jajka,
mięso gotowane, nie smażyć
zupy (choć ja jadłam jak już to rosół:-)
kefiry, maślanki (ja nie cierpię!, ale robiłam z nich koktajle owocowe)
warzywa!!
owoce – nie wszystkie, te z niskim IG,
musztarda  (dla mnie to było istotne, bo uwielbiam ketchup! więc to był zamiennik)
to tak mniej więcej….i jeść co 3 godziny:-) piłam też herbatki ziołowe, zielone no i kawę, bo nie wyobrażam sobie dnia bez kawy:-)
ale to taki mały zarys, każda z Was  – która zechce wziąć udział w takim wyzwaniu może jeść to, co uzna sama za słuszne:-) to tylko takie przykłady.
No i jeszcze jedna ciekawa rzecz, kilka dni temu tak gadam z moim mężem na ten temat, że fajnie byłoby mieć postanowienie właśnie na wielki post, że od 1.marca… na co mój mąż mi mówi: „…ale po co masz czekać do 1 marca? jak coś chcesz zrobić to wymyślasz sobie dziś, a od jutra wdrażasz:-)”.  A ja mówię: „No coś TY!!!” (że niby od jutra zdrowe odżywianie?, kiedy do postu jeszcze ponad 2 tygodnie, po drodze tłusty czwartek i jeszcze nie wiadomo co się „przytrafi”? i miałabym jutro zaczynać? Nieeeee:-)) i mówię mojemu mężowi: „Nie, a wiesz po co mi są te 2 tygodnie?” (w głowie już lśniła mi gotowa odpowiedź oczywiście o psychicznym nastawieniu…itd. ), na co mój mąż odpowiada:
„Żebyś se zdążyła pojeść???????”
no padłam!! wróżka jakaś, czy co???
No i taka jest prawda, że my baby musimy do takich decyzji, postanowień się przygotować psychicznie, nie z dnia na dzień…ale poukładać sobie plan, przemyśleć co i jak…przegadać może z koleżanką (najlepiej przy piwku, ciastku), bo jak ona w to wchodzi to Ty może też, bo będzie łatwiej, pomyśleć „co za Tobą chodzi”, aby zaspokoić zachciankę, by nie kusiło przez ten czas, same wiecie jak to jest i wtedy takie „przygotowane”, nastawione możemy działać, bo przyspieszenie i nieodpowiednie przygotowanie może nas niestety stracić i zamiast nastroić pozytywnie to po prostu wkurzyć:-D
Aktywność fizyczna
O tym jaka jest ważna to chyba nie trzeba nikomu mówić. Grunt, aby znaleźć odpowiednią dla siebie. To jest dla mnie coś, do czego najtrudniej jest mi się zmobilizować! Nie chce mi się  i już, co tu będę owijać w bawełnę, poza tym brak u mnie systematyczności. Mogę ćwiczyć parę dni, ale potem…motywacja gaśnie, przybywa wymówek na brak czasu itd. no i kończą się ćwiczenia. Co innego ćwiczyć w domu, co innego wyjść do ludzi – na siłownie, basen, zumbę, fitness, co kto lubi, itd. Zawsze grupa motywuje bardziej. Ja póki co nie mam takiej możliwości, więc powinnam robić coś w domu. Tak jak wyżej pisałam, mnie bardziej mobilizują nakazy, więc zdaje się, że chyba będę musieć pokusić się przynajmniej o jakieś ćwiczenia rozciągające w domu, bo już mi lekarz trochę zasygnalizował (kolejny pewnie zaraz to potwierdzi), że jak „łupie w kręgosłupie” to już innej rady nie ma!
Co jeszcze może nas zmobilizować?? 
I jak przetrwać takie 7 tygodni??
Często wzdychamy nad figurami np. aktorek, piosenkarek, prezenterek, itp. czy kogo tam chcecie), ale zapominamy, że niektóre z nich od lat są na diecie, więc pomyśl…czym jest 7 tygodni wobec iluś lat poświęceń?? Taki zdrowy „detoks” wyjdzie Ci tylko na dobre (choć detoks, to za mocne słowo) polepszy się cera, kondycja włosów i paznokci (mam nadzieję!), waga przy okazji spadnie, a przede wszystkim w odpowiednim tempie (co ważne), dzięki czemu nie pojawi się efekt jo-jo. Pomyśl – nie masz czasem jakiejś ważnej imprezy, uroczystości, wesela, spotkania w kwietniu.maju? to też często działa jako dobry motywator. A może warto się nagrodzić? Np. zakup nowych spodni, czy bluzki po poście?? albo nawet jakiś drobiazg co tydzień? Mnie także wytrwanie w postanowieniu nie przychodzi super łatwo, bo jak każda z nas mam wzloty/upadki/okres/gorszy dzień itp. więc jest czas, że nie mam ochoty na nic, na jedzenie, ale jest też i taki, kiedy mam wrażenie, że zjadłabym konia z kopytami, albo cokolwiek, co miałabym pod ręką, ale mimo wszystko jestem już nastawiona z postanowieniem, bo wiem, że to okres kiedy można sobie czegoś odmówić, zrobić to przede wszystkim dla siebie, ale i biorąc pod uwagę naszą religię to jest to dobry czas, by trochę się zadumać i potrudzić, a poza tym raz w roku?? Poza tym rok ma 365 dni minus  te 46, to resztę 319 hulaj dusza, haha:-) (to tak trochę żartem, może się okazać, że taki zdrowszy tryb przypadnie Ci do gustu i będziesz żałować, że wcześniej na to nie wpadłaś).
Głównym celem, do którego będziemy dążyć przez te 7 tygodni to jest lepsze samopoczucie. To Ty masz się czuć dobrze sama ze sobą. I jaki przyjmiesz plan to Twoja sprawa, jeśli czujesz potrzebę to przy niedzieli możesz pozwolić sobie na ciastko, czy zamiast piwa wypić wytrawne winko. Bo to nie dieta, a sposób odżywiania. Różnica jest zasadnicza, jeśli spojrzę na własne doświadczenia to zwykle było tak, że kiedy wpadłam na kolejny pomysł diety, to wiecznie coś „wyskoczyło” i kiedy „zgrzeszyłam” jednym ciastkiem, to zamiast o tym zapomnieć i wrócić szybko do diety, to dla mnie była to katastrofa, już „po diecie”, i wszystko wracało do poprzedniego stanu, czyli wkurzona na siebie wracałam do codziennych, nie najlepszych  nawyków. A zdrowsze jedzenie to nie dieta, więc sama sobie wybierasz co możesz, a co nie. Kusi Cię czekolada? To zjesz kostkę, dwie gorzkiej, a Ci ulży, niż po kilku tygodniach rzucisz się na całą tabliczkę, albo dwie.

Jaka powinna być ta odpowiednia waga? 

Odnośnie wagi: czasami słyszymy: masz dobrą wagę, po co się odchudzasz, albo jeszcze inne takie uwagi, ale to Ty sama wiesz najlepiej jak się czujesz!! Jedni mówią: ważyć się, inni: wyrzuć wagę, ważne centymetry!  Słyszałam kiedyś o 2-óch wariantach tej niby prawidłowej wagi, opowiem Wam o nich na przykładzie swojego wzrostu czyli 170 cm:

  • pierwszy z nich to współczynnik BMI, który to niby pokazuje jak ma się proporcja ciała do wzrostu, ale chyba nie ma się tym co za bardzo sugerować, bo wg BMI moja prawidłowa masa ciała mieści się pomiędzy 53 kg, a 72! no to wg tego dziewczyna o tym samym wzroście jedna ważąca 54 kg, a druga ważąca 68 mają prawidłową wagę.  Ale nikt mi nie powie, że tak samo świetnie się czują, tak mi się wydaje.
  • Druga zasłyszana dawno opinia (bardziej mi bliższa) była taka, że jeśli kobieta ma wzrostu 170 cm to powinna ważyć 60 kg (czyli jakby 10 różnicy), jak mierzy 164 cm, to waga 54… zaś mężczyzna taka waga jaki wzrost, czyli 180 cm, to 80 kg, jak 175 cm, to 75 kg… a jak jest naprawdę?
    Wydaje mi się, że to sprawa bardzo indywidualna, i każda z nas wie i czuje, czy jest ok, czy wypadałoby mieć trochę mniej lub więcej:-) No i tak jak wspomniałam niektórzy mówią wywal wagę, trzeba się mierzyć, bo oczywiście jeśli ktoś uprawia sport, itd. to wtedy ta tkanka tłuszczowa zamienia się w mięśnie, więc kg pewnie nie będą tak spadać, ale cm tak.***
No i co Wy na to Moje Drogie? Dotrzymacie mi towarzystwa? Haha:-) Może wymyślimy jakieś spotkanie po wspólnych trudach?? Przemyślcie sprawę, wszelkie za i przeciw, i dajcie znać. Może choć jedna, dwie osoby się znajdą, które zmotywuję, ale i które mnie utrzymają w postanowieniu. I pamiętajcie: to nie odchudzanie, a zdrowsze odżywianie – jest różnica? Odchudzanie nie brzmi dobrze, bo kojarzy się raczej z katowaniem i dietami, a zdrowsze odżywianie, rezygnacja z fast-foodów i innych słodkości to prezent dla Twojego ciała, takie wiosenne wewnętrzne „sprzątanie”, które myślę, że może wyjść tylko na dobre. Dajcie mi koniecznie znać, jak nie w komentarzu to na priw;-) Póki co spadam, bo fasolka już namoczona, a kiełbasa i boczuś czekają, ..także widzicie jak dietetycznie…, Ale 1.szy marca coooooraz bliżej:-D
Pozdrawiam serdecznie:-D
Ewcia

Aktualizacja: jak się okazało, nie tylko mnie chodzą po głowie takie pomysły na postanowienia, bo więcej osób chce podjąć trud umartwiania się bez słodkości i innych naszych „słabości”. Jedna z koleżanek zaproponowała, aby utworzyć na FB grupę, w której będziemy mogły wymieniać się opiniami, poradami, motywować się itp. Tak więc na Waszą prośbę taka grupa powstała specjalnie na ten okres:-) jeśli chcesz do nas dołączyć to zapraszam, znajdziesz grupę pod nazwą wyzwania: „wielkopostne wyzwanie-zdrowe odżywianie”:-)

10 thoughts on “Wielkopostne WYZWANIE: zdrowsze odżywianie:-) czyli 46 dni do lepszego samopoczucia:-D

  1. Podoba mi sie.. Ja sama probuje zrzucic ci nie co, ale zle nawyki i bie trwanie w postanowieniach, brak silnej woli zawsze mnie dopadaja. Moje aktualne wyzwanie to plank i przysiady oraz pajacyki co 3-4 dzien przez miesiac. Jestem w 9 dniu i jKos trwam. Ale zdrowe odzywianie jest dla mnie najwiekszyn wyzwaniem. Niestety..

    1. U mnie trochę na odwrót, mogę zrezygnować z różnych "zachcianek", ale zmobilizować się do ćwiczeń to ciężko!! Ale myślę, że właśnie post to dobry czas na to, by sobie pewnych rzeczy odmówić. A przede wszystkim często też ciężko wytrwać, kiedy inni na coś namawiają, wtedy łatwo dajemy się skusić, a teraz będzie post to wystarczy trochę stanowczości "nie dziękuje, w poście nie jem tego, czy tego, …" więc powinni to zrozumieć, a poza tym każdy wie, że post się skończy:-))) Trzymam kciuki, Ty także trzymaj za mnie, damy radę:-)

  2. Jo myśle ze mozno jeść chojco ale nie do łozpuku ba coby siy lekko chodziyło. Choćkto narzyko ze grule tucom ale jedzone z glowom nie zaskodzom. Majom tego wartości!!:) a postanowiyniy jak nobarzyj cza dostosować do swoik słabości. Jo tys rada jym slodkiy i od 1 marca stop. Bedziy ciynsko ale dom rade 🙂 EwA zrób grupę tajnom na fb i dzialomy 🙂 pozdr H.M.K.

    1. Świynto prowda H.M.K. to co pises:-) downiej grule jedli, a chrubi nie byli. Tys myśle, ze łatwo het nie bedzie, wystartować to jesce jesce…, gorzej doczymać telo tyźni:-) ale zaś sie mi widzi, ze roz na rok mozna dać zołądkowi dychnąć na kwile. A z tajnom grupom pomysł dobry… zawse moznaby sie wesprzec, co doradzić, postawić do pionu, jaki przepis podesłać… ino wiys, kieby nos było pore, bo dlo samyj mnie i Tobiy tajnyj grupy nie cza, bo my przeradzime i bez grupy:-D

Skomentuj Anonimowy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.