Książki

Co jest ważne? Wykształcenie, znajomości, a może kreowanie własnego wizerunku? Czy sukces dla każdego oznacza to samo? Zapraszam na „Poradnik dla ambitnych kobiet”:-)

 

Moje Drogie Czytelniczki:-) Dzisiaj przychodzę do Was z propozycją książkową:-) Mam nadzieję, że się domyślacie, że po przeczytaniu tej książki nie zrobicie szałowej zawrotnej kariery:-) bo nie otrzymacie gotowej porady jak krok po kroku odnieść sukces, ale na pewno trochę innym okiem spojrzycie na to, co dzieje się wokół Was, na ludzi, którzy Was otaczają, i zrozumiecie, że to od Was zależy, jak potoczą się kolejne lata Waszego życia, że to nikt inny tylko Wy decydujecie o tym, gdzie i co chcecie robić.
Znajdą się tu tematy związane z karierą, ale i z życiem codziennym. Dowiesz się na czym warto się skoncentrować, czym nie zawracać sobie głowy, jak to jest z tym wykształceniem, jak budować sieć znajomości zawodowych, o tym, że „sukces” dla każdego może oznaczać coś innego, jakie
trudności możesz napotkać, i jak wykreować swój wizerunek. Jeśli takie tematy
Cię interesują to zrób sobie kawkę…bo zapowiada się długi post, jeśli zaś nie to nie trać na niego czasu, tylko idź korzystać z jakże pięknej dzisiejszej aury:-)
 Tak jak już kiedyś wspominałam bardzo lubię czytać książki, które „coś” wnoszą do mojego życia,
podsuwają jakieś rozwiązania, pomagają „otworzyć” oczy na pewne kwestie, itp.
itd. Ta książka taka właśnie jest. Lekka, napisana z humorem, także
na pewno podczas czytania pojawi się uśmiech na Waszej twarzy, do tego językiem
bardzo przystępnym, i mimo iż autorka obraca się w innych kręgach, i nie
pochodzi z naszego kraju jej rady mimo to można przenieść na „nasze
podwórko”:-) Ten róż z okładki dla niektórych wygląda pewnie średnio
„poważnie” i zachęcająco niemniej jednak zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę, na pewno nic nie stracicie, a nawet jeśli okazałaby się dla Was nudna,
nieciekawa (choć wątpię) to…wiecie: czytanie książek ma wiele zalet,
przynajmniej podszkolicie na pewno swoją ortografię:-D

Czego można dowiedzieć się z tej książki?
Przede wszystkim to książka zarówno dla 18-  jak i np. 50- latki:-) Bo każdy czas jest dobry na podejmowanie pewnych decyzji, na
zmiany. Bez względu na to, czy właśnie zastanawiasz się jakie studia wybrać, czy
ukończyłaś szkołę, ale to, co robisz nie do końca Cię satysfakcjonuje, a może
właśnie przeszłaś na emeryturę i wydaje Ci się, że już za późno…  nie – każda znajdzie tu coś dla siebie:-)
Książka składa się z 10 rozdziałów. Kursywą przytaczam
niektóre ważne cytaty, ponadto czytając każdy rozdział często przychodziły mi
do głowy pewne przykłady z życia wzięte, i mojego i moich znajomych….no i tym
także się z Wami podzieliłam.
1. „Co wiesz”

http://www.kul.pl/wygraj-indeks-na-europeistyke-edycja-2016,art_64573.html
http://www.seka.edu.pl/zarzadzanie-wiedza-dzis-spolecznosc-wiedzy/
http://agiuszka89.blogspot.com/2015/01/wiedza-o-tym-jak-sie-uczyc-jest.html
http://arterion.pl/wiedza/

Oczywiście tym co WIESZ, nie da się zastąpić tego „kogo znasz”, bo to odpowiednie kwalifikacje,
doświadczenie, coś co buduje Twoją pewność siebie, wszystko co możesz wpisać
sobie w CV.

Dla niektórych nieważne, niepotrzebne, „jestem dobra w tym i
tym,…i nie potrzebuję żadnego papierka”, oczywiście zależy czym się
zajmujesz. „Papierek” daje Ci wyróżnienie, jeśli jesteś ambitna to musisz się
rozwijać, iść do przodu, tak jak mówię, pewnie zależy to trochę od profesji, ale moim zdaniem bez względu na to, co by to było…nie można
stać w miejscu, czy szyjesz, śpiewasz, jesteś fryzjerką, chcesz otworzyć firmę, a może
już prowadzisz działalność…siłą rzeczy jeśli nie będziesz się rozwijać…to
raczej Twój pomysł /firma /kariera daleko nie zajdzie.
Od razu przychodzi mi do głowy, kilka kwestii, takich przykładów…
1) Jeśli byłabyś fryzjerką, to wyobrażasz sobie ukończyć
szkołę i przez kolejne 15 lat nic w tym kierunku nie robić? Żadnych kursów/
szkoleń, podążania za co chwila zmieniającymi się trendami? Dla mnie byłabyś
mało atrakcyjna, i konkurencja szybko by Cię wykończyła. Znacie na pewno programy typu „Afera fryzjera” itd.
Oczywiście na ile są reżyserowane to swoją drogą…ale wśród wielu
zakładów/salonów są takie, które „stoją w miejscu”.
2)Co do „papierka” – zdaję sobie sprawę, że są osoby, które
są bardzo utalentowane, zdolne w różnych dziedzinach, samouki itd. ale  <wiele zależy od profesji> -ja zostanę
dalej przy fryzjerstwie – czy odważyłabyś się pójść zrobić koloryzację albo
jakąś diametralną zmianę fryzury do osoby, która nie ukończyła takiej szkoły?
Bo ja – o ile zgodziłabym się na modelowanie, jakieś loki, koki, itd. to na
koloryzację u takiej osoby chyba brakło by mi odwagi, także pierwszeństwo
jednak dla wyedukowanych w danej dziedzinie.
3) Z „papierkiem” możesz być konkurencją dla tych „bez
papierka”.
Tak bywa. Dlatego czasami szczególnie w społeczeństwach
lokalnych, gdzie większość się zna, zdarza się, że taka osoba nie jest
zatrudniana z obawy, że okaże się bardziej aktywna, pomysłowa, ambitna i aby
przypadkiem nie pozbawiła pracy tych, którzy ją zatrudniają lub też pracują w
danym miejscu (a są bez kierunkowego wykształcenia) bezpieczniej jest kiedy
jednak taka osoba jest z dala:-) takie moje odczucie.
Autorka radzi, że warto pomyśleć (jeśli jesteś na początku
swojej drogi..), gdzie chciałabyś znaleźć się za np. kilka lat,  gdzie pracować. Masz czas, by przyjrzeć się
osobom na tych stanowiskach, i może zdobyć pewne potrzebne kwalifikacje, które
pomogą Ci się tam znaleźć?
I może już wcześniej warto do takich
miejsc/instytucji podejść i zorientować się jak wygląda sytuacja.
Czasami dyplom nie zagwarantuje Ci pracy, ale da Ci
narzędzie(!!!) i otworzy mnóstwo możliwości. Będziesz mogła zrobić więcej, niż
ktoś kto tego dyplomu nie posiada. Patrząc na to, jak dzisiaj wygląda rynek pracy, na masę młodych
ludzi, którzy mają ukończone różne studia, a pracują w zupełnie innych
miejscach czasami dalsza edukacja, studia, stają pod znakiem zapytania. Ale
nawet jeśli nie zagwarantują pracy w miejscu, o którym myślisz, otworzą Ci inną
drogę, i pokażą możliwości, o których być może nie miałaś pojęcia.
2. „Kogo znasz”

http://demotywatory.net/2233/dzis-to-juz-nie-wazne

Oczywiście widząc takie hasło, zaraz mam przed oczami
znajomości, dzięki którym dostajesz pracę, wyróżnienie, wygraną, itp.  „bo ktoś załatwił, bo tam pracuje ciotka
dyrektorka, wujek starosta…” itd. Chyba wszyscy to znamy.Takie wiadomości raczej nie nastrajają
pozytywnie, a czasami nawet nie motywują do edukacji, poszerzania
kwalifikacji…bo w głowie świta myśl „i tak, co mi to da?”. Czasami lepiej o
tym nie wiedzieć. Niestety dzisiaj (dawniej pewnie też…) wiele potrafią zdziałać znajomości.

Znowu nasuwają się różne przykłady „z życia” 😉
1) Wyobraź sobie, jesteś przedszkolanką, szukasz pracy, dowiadujesz się, że w Twojej
miejscowości poszukują osoby właśnie do przedszkola, składasz CV, byłaś na
rozmowie, chętna , otwarta, z podejściem do dzieci…i cisza!!! Zatrudniają dziewczynę
nazwijmy to z „piątej wsi”, no i nie czujesz się z tym fajnie., zadając sobie
pytanie, dlaczego nie ja, skoro jestem stąd, mam blisko, i potrzebne
wykształcenie…?
2) Inna historia: jesteś nauczycielką od nauczania
wczesno-początkowego, z dyplomem MGR, szukasz pracy, u siebie w miejscowości w
szkole też byłaś złożyć CV… a nagle okazuje się, że właśnie została zatrudniona
dziewczyna, która jest w trakcie tych studiów, jeszcze ich nie ukończyła, więc
co któryś piątek dodatkowo musi się zwalniać ze szkoły, by móc jechać na
studia…a Ty jesteś z dyplomem i na miejscu, ale coś nie gra… pewnie że nie
– nie masz odpowiedniej „ciotki/wujka”.3) Ostatni przykład: (trzymam się tej szkoły w tym rozdziale, więc będzie też niech będzie na przykładzie szkoły, choć dotyczy trochę innej dziedziny): jesteś geografem. W Twojej miejscowości ok. 3 x do roku organizują geograficzny konkurs. Jak się okazuje do jury zapraszają: panią polonistkę, panią fryzjerkę, panią kucharkę i panią dyrektor jakiejś instytucji. No i może miałabyś to w nosie, ale przed konkursem dzwonią do Ciebie(!), bo przecież Ty się znasz, aby doradzić w kwestii przygotowania do tego konkursu. Mało tego po konkursie okazuje się, że ktoś nie zdobył dobrego miejsca, bo zdaniem jury popełnił błąd w miejscu, w którym Ty dobrze wiesz, że błędu nie było, ale skąd jury bez danego wykształcenia ma to wiedzieć? Może i każdy z nas ma w domu mapę, i trochę jeździ po świecie, ale to nie znaczy, że każdy nadaje się do tego typu konkursów, gdzie liczą się szczegóły.

Wiele razy słyszałam – „dlaczego mama/teściowa nie załatwi
Ci pracy?”
Szczerze? Gdybym ja była pracodawcą, to taka osoba „z
polecenie” jakoś by u mnie specjalnie nie „zaplusowała”, skoro mamusia musi iść
i załatwiać. Bo gdybym sama poszła i by mnie przyjęli to w porządku, moja osoba i
to, co mam do zaoferowania się spodobało. Ale jak ktoś kogoś zatrudnia „po
znajomości”…to wykształcenie, doświadczenie nie ma tu znaczenia. Czasami podziwiam odwagę osób, które nie mając kierunkowego wykształcenia zgadzają się (poprzez znajomości) na stanowiska, które wymagają naprawdę poważnej wiedzy…studiów w danym kierunku, mimo iż osoby te mają ukończone studia, ale w dziedzinie zupełnie odmiennej:-)
Dzisiaj już nie myślę, kto, co i dlaczego, bo wiem na czym to
polega, ale szczerze powiedziawszy dawniej bałam się takich „poleceń”. Bałam
się tego, że jak ktoś zatrudniłby mnie przez znajomości, a ja nie sprawdziłabym
się na danym stanowisku (bo przez znajomości tak jak wspomniałam wyżej niekoniecznie
trzeba brać pod uwagę posadę „w zawodzie”) to co..? Głupio byłoby mnie zwolnić? ale wiecie co – TYLKO JA mam takie myślenie, bo
cała reszta świata byłaby szczęśliwa mając posadkę, nie zastanawiając się
nad jakimiś  kwalifikacjami, raczej prędzej
poszłaby „opijać” nowe stanowisko:-) haha.
ALE…znajomości mogą być różne, i pomijając te, o których
wspominam wyżej to niezwykle istotne są znajomości zawodowe – o nich pisze
autorka:
Oprócz tego, „co wiesz”,
ważne są relacje z ludźmi, trzeba umieć relacje budować, tworzyć sieć
znajomości -> zawodowych!


Sieć kontaktów to
inwestycja w przyszłość, w Twoją karierę. Nie oznacza to, że wszystkich
znajomych trzeba włączyć do swojej sieci kontaktów – chodzi o kontakty ZAWODOWE.
Autorka stosuje takie swoje małe kryterium, zastanawia się
zawsze:
 Czy lubi daną osobę?
Czy ją podziwia? Czy jej ufa? Oczywiście nie zawsze każda osoba spełni
wszystkie trzy kryteria, ale jeśli przynajmniej jedno to już jest całkiem dobrze.
Tak więc warto pamiętać, że ludzi poznajemy cały czas, w
każdym miejscu (imprezy, spotkania, place zabaw, itp). Warto mieć swój styl,
prezentując swoje prawdziwe „ja”, nigdy nie wyrażać się źle o innych, no i
pamiętać, że „świat jest mały”. Tak więc warto zaznajomić się z ludźmi „z branży”, bez
względu na to, czym się zajmujesz znaleźć sobie jakiś autorytet, od którego
można się czegoś nauczyć, kogoś kto byłby dla Ciebie wzorem, a może jest miejsce, w którym spotykają się osoby, interesujące się tym co Ty. Trzeba poznawać innych ludzi
obracających się w Twoim kręgu zainteresowań, takie osoby czasem mogą Cię wiele nauczyć i doradzić.
Czasami pomyśl, czy ludzie którymi się otaczasz są Twoim
wsparciem? Dopingują Cię? A może podcinają skrzydła? A może czujesz od nich
zazdrość i masz wrażenie, że wcale nie życzą Ci dobrze?
Mówi się, że „przyjaciół trzeba mieć blisko, ale wrogów
jeszcze bliżej”… niemniej jednak pomyśl o swoich znajomych, trzeba mieć
wsparcie, usłyszeć dobre słowo; ale na pewno słyszałaś też o tzw. wampirach
energetycznych, wiecznie narzekających, niezadowolonych, z takimi osobami
raczej zbyt często się nie spotykaj, bo na pewno nie dodadzą Ci powera:-)
3. „Nigdy nie jest za
późno”
 
Jest takie powiedzenie, które mówi, że:
http://szafunia.pl/27278-w_zyciu_nigdy_nie_jest_za_pozno_na_3_rzeczy.html
Coś w tym jest. Mało tego – Autorka ogólnie stwierdza, że nigdy nie jest NA NIC za późno. Nie jest za
późno, by napisać książkę, nauczyć się pływać, zdobyć upragniony szczyt,(…)  czy zrobić karierę w polityce.


Kobiety są zawsze zajęte, bo praca, mąż, dzieci, obowiązki,
dlatego łatwiej stawiać nam sobie na drodze przeszkody., znajdywać
wytłumaczenia, bo brak czasu, itp. Niemniej jednak znam kobiety ze swojego
otoczenia, które mimo wieku zdążyły zrobić wymarzone studia (po 40-stce), otworzyły
działalność (po 50-tce), czy napisały książkę (na emeryturze). Emerytura nie
oznacza końca kariery zawodowej, nie oznacza, że od tej chwili trzeba zająć się
tylko wnukami, czasami otwiera drzwi na nowości:-) Wiadomo, nie na rzeczy,
dzięki którym staną się milionerkami, ale na pewno poczują się dzięki temu
spełnione, potrzebne i atrakcyjne.
Trochę zbaczając z tematu….Emerytura nie jest chyba jakimś
złem:-) Jedne osoby przechodzą nawet na wcześniejszą… Ale patrząc na osoby,
które „rękami nogami” trzymają się swoich stołków, mimo iż powinny dawno na tą
zasłużoną emeryturę iść, można by tak pomyśleć. Może czasami po prostu nie mają
pomysłu co na tej emeryturze robić? Niemniej jednak dla mnie to trochę
blokowanie etatów.
Trochę Was pozanudzam tymi moimi przykładami…. ale znowu
mi świta niezły przykład.
Służba Zdrowia. Wyobraźcie sobie np. lekarkę w Ośrodku Zdrowia, która dawno
temu powinna cieszyć się emeryturą, ale nadal pracuje. Pomijając, że część
mieszkańców wypisała się z jej powodu do innych lekarzy,
to pani lekarka pobiera nie dość, że emeryturę to jeszcze wypłatę, bo pracuje. Czy to jest w
porządku? Czy nie ma młodych wykształconych lekarzy, którzy są „na bieżąco” z
dzisiejszą medycyną i chętnie podjęliby pracę? Czy nowy, młody lekarz np. pediatra nie „pobudziłby” na nowo tego ośrodka, dając mu nowy, świeży powiew? W tym miejscu chyba muszę odesłać do rozdziału 2 ;-D
Wracając do spełniania marzeń:-) i do faktu, że w każdym
wieku może nam się przydarzyć coś dobrego.. Autorka przytacza wiele przykładów,
jednym z nich jest historia 47-letniej Susan Boyle, która wygrała brytyjski „Mam
talent”, publiczność słuchając piosenki w jej wykonaniu zamarła, ja sama lubię
wracać do filmików z jej udziałem na youtube:-) Jeśli nie kojarzycie tej
postaci, to koniecznie kliknijcie na youtube, warto to zobaczyć i posłuchać
jakie marzenia miała Susan:-)

a Joanne Rowling? – nieudane małżeństwo, rozwód,
samotna matka, depresja…i nagle w opóźnionym o 4 godziny pociągu pisze powieść
o Harrym Poterze, która (dzięki jej uporowi) za kilka lat staje się
bestsellerem i dziś autorka ta ma miliardy na swoim koncie. Może i są to akurat
zagraniczne przykłady, ale i na naszym polskim podwórku można takie znaleźć. W
każdym razie pokazują one, że to, że jesteśmy w pewnym wieku nie powinno nas
ograniczać, a już na pewno nie powinno zamykać nas na marzenia:-)

Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Porażki także są
bardzo ważne, są one częścią sukcesu. Czasami trzeba przegrywać. Jeśli nie przegrasz, nie
spróbujesz to nie będziesz znać smaku sukcesu:-) lepiej coś robić, niż załamać
ręce i stwierdzić, że już za późno:-)
Autorka książki pisze tak:
 Skąd masz wiedzieć, że
powinnaś zmienić kierunek? Zadaj sobie pytania:
Czy wstajesz rano i
czujesz lęk przed pójściem do pracy?
Czy masz wrażenie, że
praca, którą wykonujesz nie ma większej wartości?
Czy patrzysz na
swojego szefa i myślisz, że już więcej nie chcesz dla niego pracować?
Jeśli Twoja odp. na
jedno z tych pytań jest pozytywna, oznacza to, że powinnaś pomyśleć o zmianie
pracy.
Haha;-) dobrze napisane, na razie „pomyśleć”, jakby każdemu
zadano takie pytania, to nie wiem kto pozostałby na placu boju w pracy:-) Ale warto przemyśleć, czy jest coś poza pracą co chciałabyś
osiągnąć i o czym marzysz? Zaleca: zapisz trzy rzeczy i przeznacz rok na dokonanie
każdej z nich:-)


Nie mówię, że od razu trzeba rzucić pracę i zakładać własną
firmę, czy zacząć zwiedzać świat, czy coś podobnego. Ale są rzeczy, które na
pewno nas interesują, są łatwo dostępne, więc dlaczego nie spróbować?
W tym momencie przyszły mi do głowy kobiety z Kościeliska, z Koła
Gospodyń Wiejskich – w różnym wieku, 30- 40- ale nie brak Pań m.in. po 50-tce.
Co robią? Organizują wyjazdy, imprezy, kursy: szycia, carvingu, angielskiego,
podstawy obsługi komputera, itd. itp. Dla niektórych to pierwsza styczność z
tym, ale czy nie jest fajne móc ciągle się rozwijać? Nigdy nie wiesz, w którym
momencie i do czego złapiesz „bakcyla”, co może stanie się Twoją nowa pasją,
zajęciem.


4. „Po prostu powiedz
NIE”


http://pl.123rf.com/zdjecia-seryjne/nigdy.html

 

Zdaniem autorki:
jesteśmy
za mało skoncentrowane na własnych potrzebach i nadmiernie przejmujemy się
dobrem innych”/
uważa, że
„mężczyźni
postrzegani są jako osoby niezależne, a kobiety współzależne.
No i powiedzcie, czy trochę tak nie jest? Jeśli faceta ktoś
o coś prosi, a ten nie da rady – mówi krótko: sorry, nie mogę/ nie dam rady, to
koniec, nie ma dyskusji, nikt za nim nie chodzi i nie marudzi:-)
Natomiast my kobiety jesteśmy uległe, pokorne, łatwo dajemy
się ugiąć… i mimo iż powiemy: wybacz, nie mogę, nie dam rady… To bardzo
często jesteśmy skłonne to zdanie zmienić, tak „przerobić” plan dnia, swoje
obowiązki, aby „wcisnąć” gdzieś prośbę, czasami dajemy się po prostu łatwo
wykorzystać…  Jak jeszcze ktoś doda: zrób
to, bo jak nie Ty, to kto?…nikt nie zrobi tego tak dobrze…i takim oto
sposobem mięknie jeszcze bardziej nasze (i tak już wystarczająco miękkie)
serduszko, i…nie potrafimy odmówić więc pomagamy/robimy/pracujemy/bo mamy
wrażenie, że jesteśmy niezastąpione, i powinnyśmy pomagać, być miłe i
uśmiechnięte.
Jakie jest wyjście? Autorka poleca zrobić sobie listę
priorytetów!! co jest ważne? Praca, dzieci, mąż, zdrowie, przyjaciele? Wtedy
łatwiej jest podjąć pewne decyzje. Nie chodzi o to, że od teraz masz być jakąś
powiedzmy „zołzą”, i na wszelkie prośby, odpowiadać „nie”.Wiesz co jest dla Ciebie najważniejsze, więc nie dasz sobie
wejść na głowę, i nabrać na siebie niewiadomo ile  i jakich obowiązków, wiedząc jakie obowiązku
już masz, i jak to, co na siebie dodatkowo weźmiesz wpłynie na wszystko
inne.
Nie dotyczy to każdej z nas, ale są kobiety, które jakby to
powiedzieć, chcą wszystkich uszczęśliwić, nie patrzą na to, co dla nich jest
ważne, że może one potrzebują chwili wytchnienia, aby usiąść, odpocząć, zabrać
gdzieś dzieci, poświęcić sobie czas na to lub to, albo jak nie mają dzieci to
wyjść na imprezę się wyluzować, tylko staja się trochę jakby takimi (do czego
porównać?) takimi „męczennicami”?, bo wszystko biorą na siebie. Może znacie takie przykłady z Waszego otoczenia.
Ważny temat, który w tym rozdziale podkreśla autorka  to proszenie przez kobiety o podwyżkę w
pracy:-)
Okazuje się, że kobiety nie proszą o wyższe zarobki.
Pisze:
My kobiety czujemy się
żałośnie wdzięczne za wszystko co dostajemy i dochodzimy do wniosku, 
że
dodatkowe nagrody za naszą pracę (np. nienormowany czas pracy, ciekawe
zajęcie..itp) 
to powód, by nie prosić o wyższą pensje.
Ponadto, co ważne:
Kobieta
jest gotowa odstąpić od negocjacji z szefem na temat wynagrodzenia, ponieważ
myśli, że wpłyną one ujemnie na ich relację.
No i co o tym myślicie? Myli się? Wydaje mi się, że nie.
Facet do takiej kwestii podchodzi pragmatycznie: „Za mało
dostaję?, to dziękuję bardzo, nie opłaca mi się za tyle pracować, bo więcej
wydam na paliwo, itp. itd. muszę szukać innej pracy”. I nawet jak nic nie
wskórałby odnośnie podwyżki i nie szukałby innej pracy, to na pewno jakoś
specjalnie się tym nie przejmie, i na pewno nie będzie sobie żył wypruwał w robocie,
w myśl: „Jaka płaca, taka praca”:-)
Co innego kobieta? O podwyżkę nie poprosi…ze
strachu…albo pomyśli, że może jednak jeszcze za mało pracuje, daje z siebie, by na nią
zasłużyć..? A już nie mówiąc o tym, ile byłoby podejść do samego biura (a czy
iść, a czy dziś, może lepiej jutro, a może dziś szef nie ma humoru, a dziś ja
nastroju….i tak odwlekałaby..). Ale w końcu decyzja zapada: idziesz do pracodawcy, mówisz, że
chciałabyś więcej zarabiać (bo dostajesz najniższa krajową oczywiście, a
patrząc na to, co robisz, masz wrażenie, że powinnaś dostać więcej), i możesz
spotkać się z odpowiedzią: nie podoba się? nikt Cię tu nie trzyma na siłę, na
twoje miejsce mamy X innych, chętnych, którzy będą wdzięczni, że mogą tu
pracować.
I nawet jak zostaniesz w pracy, od tego momentu możesz być bardziej „pod
lupą” jako ta niezadowolona, która w razie.. hmm..likwidacji etatów pierwsza będzie
„na wylocie”. Oczywiście nie wszędzie tak jest, nie każdy pracodawca jest zły,
bardziej zależy mi na  nakreśleniu
sposobu naszego myślenia, czy postępowania.
Mówiąc „nie”, odmawiając komuś…nie czujemy się wspaniale,
wręcz źle, mamy wyrzuty sumienia, ale czasami to tylko chwilowe, nie poczujesz
się z tym cudownie, ale autorka twierdzi, że:
pamiętaj, to krótkoterminowy ból w zamian za długoterminowy zysk.
Najważniejsze to mieć w głowie jasne priorytety, wiedzieć co
jest ważne, a co nie aż tak i postępować zgodnie z tym. Nie przychodzi to od
początku z łatwością, ale idzie się tego nauczyć:-)
Przypomniał mi się jeszcze inny przykład.
Odnośnie pracy… Wyobraź sobie, że nagle rozchorowałaś się,
poszłaś do lekarza i dostałaś zwolnienie na 5 dni (niech będzie od pon – do
pt). Jest czwartek – dzwoni do Ciebie pracodawca z pytaniem czy już
wydobrzałaś, bo jest masa roboty i bardzo byłabyś potrzebna. Co robisz? Bo ja
dzisiaj pomyślałabym, że zdrowie jest najważniejsze, i np. niedoleczona grypa,
itp. może się za jakiś czas „odezwać”, więc wykorzystałabym całe zwolnienie. Ale jakiś czas temu… – miałabym wyrzuty sumienia, że się w
ogóle rozchorowałam. Więc jakbym była na siłach na pewno poszłabym do pracy.
Jeśli nie, to po powrocie do pracy miałabym wrażenie, że powinnam „nadrobić” tę
nieobecność, i modlić się, abym nie rozchorowała się przez następne 2 lata.
Straszne, co? 🙂 albo wręcz śmieszne. Dziś już tak nie myślę. Człowiek nie robot, wiadomo, praca
nie zając;-) no i priorytety!
Często przypomina mi się zdanie…że: „Jeszcze nikt na łożu
śmierci nie żałował, że za mało czasu spędził w pracy” 🙂 ale takie rzeczy docenia
się, dopiero kiedy dopada nas coś niemiłego, nieoczekiwanego, choroba, śmierć w
rodzinie, straszne przykłady-wiem, ale wtedy nachodzi nas myśl, jakie kruche to
nasze życie, że czasami lepiej zwolnić, cieszyć się każdym dniem, małymi
rzeczami, a nie przejmować czymś, co tak naprawdę nie ma aż tak wielkiego
znaczenia.
5. „Nie możesz mieć
wszystkiego”


http://demotywatory.pl/3893076/W-zyciu-nie-mozna-miec-wszystkiego



I dobrze. Jakbyśmy mieli wszystko, to do czego byśmy dążyli?
no i ogólnie życie stało by się chyba nudne:-)

W książce tej pojawia się koncepcja równowagi, która sama w sobie kojarzy się z doskonałością,
co oznacza, że codziennie powinnaś być super pracownikiem, szefową, super
matką, powinnaś piec najlepsze ciasteczka, dbać o przyjaciół, dzwonić do babci,
do tego podróżować, być ambitna, do tego fit, mieć wspaniałego męża, niezłe
auto…ale to jest niemożliwe!!!!! Nie ma osoby, która miałaby wszystko, każdy
z nas ma tak naprawdę „kawałki” rzeczy, których niektórzy nam zazdroszczą
, np. może
to być piękny dom, kariera, dzieci, mąż, bogactwo, wdzięk…ale i każdy z nas
przeżywa sprawy trudne, takie jak jakaś strata, niepowodzenie, rozbity związek,
czy inne problemy. Dlatego szkoda tracić czas, nerwy na coś, co i tak nie jest
osiągalne. Warto doceniać tu i teraz:-)
Nie możemy mieć
wszystkiego, ale możemy mieć  dużą część, 
ALE…co ważne – 
nie w tym samym czasie:-)
Dlatego znowu warto przypomnieć sobie o priorytetach! Może
nie mam najlepszego samochodu, czy nowego domu, za to moje dzieci/rodzina są
zdrowi i szczęśliwi.
Autorka podaje fajny, prosty przykład: urodziny dziecka –
czy Twoje dziecko będzie mniej szczęśliwe jeśli kupisz mu tort w cukierni
zamiast samej upiec? Raczej nie, to Ty możesz mieć wyrzuty sumienia, że sama
chciałaś go zrobić, ale może nie potrafisz, może nie zdążyłaś bo miałaś wiele
innych obowiązków, a jak koleżanki zapytają? Sama piekłaś? Tobie będzie trochę
głupio..bo nie, zamówiony w cukierni! Wyluzuj:-) jest tyle ważnych problemów na
świecie, że taką błahostką szkoda sobie głowy zawracać, i jeszcze wyrzuty
sumienia? Nie…takimi rzeczami nie ma się co przejmować!!
W tym rozdziale można także wiele poczytać na temat
macierzyństwa, powrotu potem do pracy, faktu jak traktowana jest kobieta, gdy
chce pracować np. tylko na pół etatu (mając małe dziecko), a jak postrzegany
jest facet.
Czy faktycznie jest mniej zaangażowana w pracę?
A zdarzyło Wam się będąc na rozmowie kwalifikacyjnej
pytanie: czy ma Pani małe dzieci, czy planuje? Jak Pani sobie wyobraża godziny
pracy mając małe dzieci? A jak się rozchorują? Od razu zostajesz w tyle:-) a
nie daj Boże jak się okaże, że właśnie w ostatnich miesiącach wyszłaś za mąż! Szkoda
Cię zatrudniać, bo przecież pewnie zaraz i tak będziesz w ciąży!
Nie zawsze i nie wszędzie:-) ale takie sytuacje mają
miejsce.
O..i jeszcze jeden cytat z książki:
Jeśli praca nie daje
Ci satysfakcji, nie jest dla Ciebie wyzwaniem i nudzi Cię, 
nie jest warta
Twojego poświęcenia
 
Podsumowując…niemożliwe jest posiadanie wszystkiego w
jednym czasie. Trzeba zachować pewną równowagę. Wiadomo jeśli chcesz np.
realizować cel zawodowy, to kosztem czegoś innego, inne rzeczy zejdą wtedy na
drugi plan. Dlatego na poszczególnych etapach życia warto ustalić sobie priorytety
i zdecydować jak podzielić sobie czas między nimi. Jeśli jesteś na urlopie
macierzyńskim to go wykorzystaj, poświęć ten czas dla dziecka, możesz zrobić
coś w kierunku rozwoju, pomyśleć na spokojnie jak będzie po urlopie, zaplanować fajnie ten czas.
 6. „…Ale musisz robić
wszystko”


http://polki.pl/swieta-egzamin-na-perfekcyjna-pania-domu,we-dwoje-psychologia-zycie-rodzinne-artykul,10080032.html

 

Tak…ten rozdział zaczyna się właśnie zdaniem: Jako kobieta z pewnością dochodzisz do
wniosku, że w swoje dni, tygodnie, a nawet całe życie musisz wkładać o wiele
więcej trudu niż mężczyzna.
 No i zwykle tak jest,
ale taka już jest potęga społecznych uwarunkowań. To kobiety raczej gotują, piorą,
sprzątają, dbają o dzieci, chodzą na wywiadówki, zakupy, praca zawodowa też, itd.
itp. No i chciałybyśmy, aby wszystko było zawsze zrobione na 100%, gdyby tak od czasu do czasu móc zamienić się w taką superwoman:-)  haha!

http://www.cbs.com/shows/supergirl/

Dlatego musimy nauczyć się rozporządzać swoim czasem,
umieć te obowiązki trochę podzielić, …a może zatrudnić nianię? A może bardziej
zaangażować do działania babcie/dziadków? A przede wszystkim warto robić sobie
listy spraw do załatwienia, by usprawnić sobie organizację pracy.

Jest też poruszona kwestia kiedy to mąż zajmuje się domem:-)
Czyli zaraz przychodzi mi na myśl urlop tacierzyński, który w
ostatnim czasie staje się coraz bardziej modny. W miastach może i nikogo to nie
dziwi, ale myślę, że u nas w lokalnym środowisku oczywiście nie obyłoby się chyba
bez komentarzy. I chyba raczej mało pochlebnych, chyba że się mylę? Sądzę, że
taki tata na tacierzyńskim nie byłby raczej doceniony jako ten, który potrafi
zająć się domem i dzieckiem, ale prędzej jako mało zaradny, przez którego to
żona musi pracować, a ten zamiast być głową rodziny i zapewnić jej byt siedzi w
domu. Może mi się tylko wydaje..? Ciekawa jestem Waszego zdania.

http://www.swiatobrazu.pl/urlop-tacierzynski-na-zdjeciach-johana-bavmana-32096.html
Oczywiście można dyskutować. Zależy kto się czym zajmował
zanim dziecko przyszło na świat. Po drugie duże znaczenie ma to, co wynieśliśmy
z domu, nasze wychowanie. Ja jestem raczej tradycjonalistką, więc nie dążę do
jakiejś super równości, że to facet ma na równi z kobietą wykonywać pewne
czynności jak pranie, sprzątanie, gotowanie, co nie znaczy…że one go wcale
nie dotyczą. Są faceci, którzy np. lubią gotować. Z drugiej strony mój mąż
mógłby też przyjść, wręczyć mi jakiś młotek, wiertarkę, czy coś w tym stylu i powiedzieć,
sama babo naprawiaj, itd. a po co, skoro on i tak zrobi takie rzeczy lepiej? Więc wolę być na pozycji słabszej kobietki, której mąż pomoże, przepuści w drzwiach, poniesie ciężkie zakupy, no i ogólnie się zaopiekuje:-) Dlatego u nas jest bardziej tradycyjny podział
obowiązków, ale często na ile się da mąż pomaga mi, a ja jemu. Chyba to
naturalne.
7. „Umiejętności
finansowe”


http://www.competirpolska.com.pl/category/finanse-publiczne/
http://finansjera.blog.pl/tag/finanse/

Oj tak – warto je mieć:-) Ja
szczerze powiedziawszy do pewnego momentu w moim życiu nie miałam o tym
zielonego pojęcia… Nie mówię, że dziś posiadam jakąś super wiedzę w tej
dziedzinie. I nawet nie mam na myśli jakiejś giełdy, inwestowania, zarządzania
pieniędzmi korporacyjnymi/firmy itd., itp. o czym wspomina autorka. Ale ja nie
miałam pojęcia w ogóle o finansach dnia codziennego – czyli o rachunkach, co
płacić?, kiedy?, ile?, i dlaczego tyle? Dlaczego moja wypłata w ciągu miesiąca jest taka, a nie
inna? Dlaczego brakuje mi kasy do końca miesiąca? Czy powinnam oszczędzać? Ile
zarabiam, ile wydaję? Może za dużo?

Zrobiliście sobie kiedyś (a może robicie regularnie) listę
codziennych wydatków? I macie jasność jak Wasza sytuacja wygląda w każdym
miesiącu, ile na co wydajecie? Ja tak zrobiłam, to pierwszy raz się przeraziłam,
bo nie zdawałam sobie sprawy, że na to idzie tyle, a na tamto tyle… 🙂
Mało tego…kolejna ważna rzecz – gdzie ten rachunek? Gdzie
moje świadectwo pracy? gdzie wsadziłam PIT-y do rozliczenia? Wiem, dla wielu z
Was pewnie brzmi to strasznie, ale ja naprawdę nie przywiązywałam do tego uwagi
– do czasu, a potem kiedy nagle potrzebowałam czegoś „na już”, to był dramat,
bo trzeba było przewrócić dom do góry nogami i wznosić modlitwy do św.
Antoniego, aby zguba się znalazła.
Ale na szczęście w którymś momencie powiedziałam DOŚĆ, i
zrobiłam porządek. Kupiłam segregatory, opisałam, i….cały czas pracuję nad
tym, aby mieć w miarę ogarnięte „w papierach”.
Ale…myślę, że po kimś to się ma… i warto dzieci w pewnym
wieku uczyć porządku w dokumentach, aby wiedziały co gdzie mają. W moim domu
jak chodzi o rodziców, to jeden jest „poszukującym” (tak jak ja kiedyś) i
przyjacielem św.Antoniego, haha:-) zaś drugiego można obudzić w środku nocy i
każdy rachunek znajdzie od razu:-) ale tak jak mówię, albo ma się to wrodzone,
albo wyuczone, albo trzeba się z parę razy przejechać, to się człowiek
nauczy:-)
Autorka pisze też:
Ludzie sukcesu
rozumieją pieniądze, nawet jeśli ich sukces nie dotyczy sfery finansowej.
W tym rozdziale można znaleźć wiele przykładów, opisów co
warto umieć, jak zdobyć te finansowe umiejętności, ale to odsyłam Was do
poczytania poradnika:-) Jakby nie było, dzisiaj myślę, że podstawy rachunkowości,
księgowości…to coś co przydałoby się na pewno! A ktoś kto takowe umiejętności
posiada to na pewno jest mu łatwiej. Bo wyobraźmy sobie, że mamy problem z
domowymi finansami, papierami, itd. to jak tu myśleć o otwarciu działalności, prowadzeniu
własnej firmy, skoro domowy budżet leży:-)
Panowanie nad
finansami domowymi to bardzo dobry początek dla każdej ambitnej kobiety,
zarówno wolnej, jak i zamężnej.
No i stało się. Dopiero kiedy wyszłam za mąż, zamieszkaliśmy
z mężem sami, i musieliśmy zacząć płacić wspólnie wszelkie rachunki „oświeciło”
mnie – ile tego wszystkiego jest, ile to nas kosztuje. Nie od razu się tym
zainteresowałam, początkowo robił to mój mąż, ja nie cierpiałam robić
przelewów, a już przede wszystkim pilnować terminów! Wiecie ile razy płaciłam
np. rachunek za swój telefon po czasie?? (do dziś mi się zdarza!) Mało tego,
nawet jakoś mnie to nie ruszało, że tam dzień, 3 dni, tydzień…po czasie. Ale
sytuacja się zmienia kiedy np. chcecie wziąć kredyt…wtedy „takie” nasze
postępowanie wychodzi na światło dzienne:-) bo skoro nie płacisz telefonu w
terminie, to zdołasz spłacać kredyt? Tak więc warto pewne rzeczy sobie usystematyzować,
lepiej późno niż wcale;-) Dzisiaj wiem (plus/minus) ile wydajemy w ciągu miesiąca,
jakie są koszty stałe, zmienne, ile idzie na rachunki, ile na paliwo, itd.
Czasem kwoty, wydatki przerażają, ale przynajmniej mam świadomość jak musimy
gospodarować kasą, kiedy ściskać pasa, aby starczyło na wszystko.
p.s: temat do tego stopnia mnie zainteresował, że przeczytałam też ciekawą pozycję „Pieniądze dla Pań” także mam nadzieje, że niebawem też o niej napiszę:-)
8. „Trzeci wymiar”
Aby odnieść prawdziwy
sukces musisz dodać do swojego życia trzeci wymiar. 
Musisz go dobrze zaplanować
i zrealizować.


https://sites.google.com/site/koniemilosciagalopradoscia/home/jezdziectwo—wprowadzenie
http://www.popsugar.com/fitness/How-Become-Marathon-Runner-35929843
http://www.temysli.pl/1801/Znajdz_pasje.html

 

Ma on duże znaczenie. Coraz częściej pytają o niego podczas
rozmów kwalifikacyjnych.
Czym zatem jest ten trzeci wymiar? Najprościej mówiąc, to działalność, która nie jest
bezpośrednio związana z twoją pracą lub rodziną, to coś, w co w pełni się
angażujesz:-)
Jak podkreśla autorka:
 dobre stopnie powiedzą coś o danej osobie, ale nie sprawią, że stanie
się ona kimś wyjątkowym.
 
Zgodzicie się z tym? Bo ja tak. Zapewne pamiętacie z czasów
szkoły, studiów osobę, która jak chodzi o naukę to wybijała się na tle innych,
zawsze wszystko odrobione na czas, przeczytane. Pamiętacie, czy miała ona jakąś
pasję? Hobby? Któremu oddawała się poza nauką?
Czasami nawet jak nie jesteśmy prymusami, ale czymś się
wyróżniamy, mamy coś, co pochłania nasz wolny czas sprawia, że stajemy się
ludźmi bardziej otwartymi, kreatywnymi, interesującymi (oczywiście nie twierdzę, że prymusi to nudziarze, żeby była jasność).
Trzecim wymiarem jest nasza pasja, to czemu oddajemy się w
wolnych chwilach, w czym jesteśmy dobre, albo bardzo dobre. Warto się
wyróżniać. Sport to jeden z dobrych sposobów na trzeci wymiar. Ale z
tego co radzi autorka…nie wyróżnisz się, jak powiesz np.: „lubię biegać i
biegam sobie codziennie…” bo dziś coraz więcej osób biega, czyż nie? ALE jak
powiesz…lubię biegać, co roku biorę udział w maratonie, albo jestem
mistrzynią w swojej kategorii na X km…to czy nie brzmi to inaczej?? Dla mnie
brzmi!
Czasami tak myślę, że gdybym była pracodawcą, szukała osoby
do pracy i miała do wyboru dwie osoby – przyjmijmy tak bardzo potocznie:
sztywną „szóstkowiczkę”, która nie jest osobą zbyt komunikatywną, i pozytywnego
„czwórkowicza”, to oczywiście postawiłabym na tą drugą osobę.
Kiedyś usłyszałam
takie zdanie:
„Lepszy pracownik nie najmądrzejszy, ale miły”
Ten trzeci wymiar w ostatnich latach stał się dosyć ważny.
Jak wspomina autorka coraz częściej o niego pytają podczas rekrutacji do pracy.
Jest to niełatwe zadanie, łatwo podjąć
złe decyzje, i jeśli takie podejmiemy to nie możemy nikogo za to winić, bo kto
jak nie pracodawca sam sobie wybiera pracowników?
Przez ostatnie lata miałam okazję przyjrzeć się i szefom i
pracownikom, sama byłam wiele razy na rozmowach kwalifikacyjnych, mało tego –
zdarzyło się też, że sama musiałam w pewnym momencie dobrać sobie
pracowników  – ale nie miałam ani żadnego
doświadczenia, i tej wiedzy co dziś, i szczerze powiedziawszy na błędach
człowiek uczy się najwięcej, szybko wyciąga wnioski, i zanim jeszcze dojdzie
się do tego, jak pewne rzeczy prawidłowo robić, szybko idzie się nauczyć, czego
na pewno unikać.
Muszę przyznać, że sprawdza się to, o czym piszę wyżej. Jak
grupa jest zgrana to wszystko się układa, idzie do przodu, jak między
pracownikiem a szefem nie ma „chemii” to prędzej czy później drogi się
rozchodzą.
Wracając do trzeciego wymiaru – warto go rozwijać, bo dzięki
niemu jesteśmy wyjątkowe:-)p.s: Ale nie przesadzajmy:-) opowiem Wam moją śmieszną historię: Kiedy skończyłam studia napisałam pierwsze CV i postanowiłam złożyć je to tu to tam. I pisząc je…wypisałam wszystko(!)w czym miałam okazję brać udział- wszelkie ukończone kursy, szkolenia, doświadczenia, zainteresowania, nie wiedziałam wtedy co może być dla danego pracodawcy jakby ważne: osobowość, charakter, że może umiem pracować w grupie, potrafię dostosować się do tego czy tamtego, jestem otwarta… więc znalazły się tam różne „ciekawostki”…kilkuletnia praca przy festiwalu, przy wystawie psów, działalność w zespole regionalnym, i wiele innych rzeczy, haha:-) Poszłam na rozmowę, okazało się, że mnie przyjęli. Po czasie kiedy mój kierownik mnie już zapoznał, bo jak to w pracy rozmawiało się na różne tematy, śmiejąc się powiedział mi: „Wiesz Ewa, jak przeczytałem Twoje CV to się zastanawiałem, czy Ty w ogóle będziesz miała czas tu pracować”. I dopiero wtedy pomyślałam sobie, że CV jednak warto „dostosowywać” do konkretnej pracy.

9. „Zrób sobie PR”

http://www.psychologiawygladu.pl/2015/06/sia-autoprezentacji-czyli-jak-cie-widza.html

A to dopiero interesujący rozdział:-)  Niby taki oczywisty, a jednak nie dla
wszystkich:-)

Okazuje się bowiem, że my kobiety myślimy, że jeśli dobrze
wykonamy swoją pracę to zostaniemy awansowane, rozpoznane, nagrodzone (…)
itd. ale zdobywanie wyższych stanowisk, kierowniczych wymaga o wiele więcej
wysiłku (i nie mam tu na myśli znajomości). Nie wystarczy, że jesteś dobra w pracy. Musisz zrobić wszystko,
aby ludzie się o tym dowiedzieli. Oczywiście do pewnego czasu auto-promocja
wydawała nam się zwykle czymś niewłaściwym, niestosownym, jak tu się samej
chwalić? nie wypada.. itd.
A dzisiaj? Patrząc chociażby na FB wszyscy dzielą się tym co
robią:-)
Muszę koniecznie przytoczyć ciekawy fragment z książki. Otóż
pewna amerykańska konsultantka do spraw marketingu odnośnie autopromocji
podzieliła te przeświadczenia na 4 kategorie. Autorka zachęca, by przeczytać i sprawdzić, czy któryś z
punktów uruchamia „dzwonek alarmowy” w naszej głowie:-)
Mit zołzy – „Autopromocja sprawi, że będę postrzegana jako
osoba arogancka”
Mit księżniczki – „Skoro jestem dobra, to ludzie sami się o
tym dowiedzą”
Mit przyjaciół i rodziny – „Inni powinni mówić o moich
dokonaniach, nie ja”
Mit męczennicy – „I tak nie masz wpływu na to, co ludzie o
tobie pomyślą”
Pod którym z tych mitów mogłabyś się podpisać?
W tym rozdziale poruszone są ważne kwestie:
Internet. Dzisiaj większość z nas ma profile, fanpage na FB
i innych portalach społecznościowych. Warto czasami przejrzeć te nasze profile
i  przemyśleć, co prezentujemy, co wrzucamy
na te strony, jakie informacje, zdjęcia czy są zgodne z tym, co chcemy
przekazać innym na nasz temat? Autorka podkreśla:
 
Upewnij się, że Internet
pracuje dla ciebie, a nie przeciwko tobie.
Najważniejszym kanałem
dystrybucji  informacji o tobie
jesteś…Ty
 
Co ciekawe:
Większość ludzi ocenia
nową osobę w ciągu pierwszych 30 SEKUND.
 To, jak wyglądasz, jak mówisz, jak traktujesz
innych, może w istotny sposób pomóc twojej karierze
(albo jej zaszkodzić)Wydaje mi się, że to takie pochopne wnioski…często można się pomylić i to bardzo,
dlatego poznając kogoś, zamieniając z nim słowo też zaraz nakreśla mi się jakiś „obraz” danej osoby, niemniej jednak wolę go jeszcze zweryfikować przy kolejnych spotkaniach, ale zdarza się np. w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej, że masz okazję zaprezentować się tylko raz….

http://www.addwork24.com/jak-cie-widza-tak-cie-pisza/

 

No i jeszcze inne jakże istotne rzeczy, które nam mogą
wydawać się mało istotne, a jednak inni to widzą:
Okazuje się, że oczywiście strój ma wielkie znaczenie,
czasami jeszcze zanim coś powiesz, zrobisz, już pierwsza ocena zostanie Ci
postawiona na podstawie stroju!
Włosy!! – zwracaj
uwagę na swoje włosy, bo inni na pewno to zrobią
No i również paznokcie…brwi…zbędne owłosienie… no i
zadbane buty:-)
Rozdział ten obfituje w wiele naprawdę różnych ciekawych porad,
wiele fajnych przykładów, także warto je sobie wziąć do serca:-) ale żeby je poznać…trzeba sięgnąć po książkę:-)
 10. „Nie możesz robić wszystkiego sama”

Pamiętaj, że każda
osoba, którą spotkasz, może wnieść wkład do Twojego życia.
Rozdział ten mówi przede wszystkim o pracy, o tym, jak istotne jest zatrudnianie
właściwych ludzi,
awansowanie odpowiednich osób, motywowanie ich, wzmacnianie
własnych atutów, a przede wszystkim jak istotne jest budowanie właściwej grupy
wsparcia (i w domu i w pracy)!
Musimy pamiętać, że większość krajów, największe instytucje
finansowe, militarne, itp. nie są indywidualnie zarządzane przez jedną osobę,
głowę państwa, szefa sztabu, sekretarza generalnego, prezesa, dyrektora itd. lecz
przez ZESPÓŁ – ministrów, doradców, zastępców, asystentów, itp. Taka zasada
obowiązuje na każdym poziomie i w każdej skali.
Jesteś tak silna i tak
skuteczna, jak silni i skuteczni są ludzie, którymi się otaczasz.
Dlatego sukces jakiejś firmy zależy nie tylko od szefa, ale
od wszystkich pracowników, na każdym szczeblu. Szef/pracodawca powinien być
autorytetem i umieć mobilizować swoich pracowników do działania. No i dobrze
jest mieć jakiś zmysł w doborze odpowiednich osób.
Nie jest to łatwe. Ale zanim zatrudnimy koleżankę, kogoś z
rodziny warto przeprowadzić kilka rozmów kwalifikacyjnych, trzeba sprawdzić czy
dana osoba ogólnie ma podobną wizję do naszej, czy będzie realizować nasze
plany, wytyczne, to jest ważne, bo może się okazać, że w pewnym momencie
pracownik będzie Ci się sprzeciwiał, nie zgadzał z Twoimi wymaganiami, itp.
Rekrutowania ludzi do pracy można się nauczyć, a przynajmniej wiedzieć na co
zwracać uwagę? Jedna podstawowa rzecz – mając kontakt z daną osobą zastanów
się:
Czy czujesz do tej osoby sympatię, czy się denerwuje? Prawda
jest taka, że jeśli taka osoba nie ma w sobie czegoś co Ci się podoba, co
akceptujesz, nie potrafi stworzyć miłej atmosfery już podczas samej rozmowy to takiej osoby nie
zatrudniaj! Bo to ma być przecież Twój pracownik, i to Ty masz mieć do niego
też wiele serca, zrozumienia, musisz go wiele nauczyć, i spędzić z nim wiele
czasu, i zależy jaka praca, ale jak związana w dodatku z obsługą klienta – to
się poważnie zastanów. Wiecie, że są firmy, które nie szukają fachowców, ale ludzi
z pasją? Jest firma, która uchodzi za najlepszą jak chodzi o obsługę klienta, i
ta firma zatrudnia właśnie pasjonatów, taki przyjęli sobie klucz do rekrutacji.
Kolejna rzecz, która też przychodzi mi na myśl – to czy zatrudniać rodzinę i znajomych? Ja powiedziałabym: raczej nie:-) nie dlatego, że mam złych przyjaciół, albo złą rodzinę, nie, nie… Ale z innych względów.
Ale wracając…Jeśli grupa będzie zgrana, a szef nazwijmy „nie do życia”, zapatrzony
w koniec własnego nosa, to kto będzie dążył do jakiegoś wspólnego sukcesu?
Przez ostatnie 5 lat miałam okazję pracować w różnych branżach, i w różnych
zespołach (bardziej i mniej licznych) i powiem Wam, że od szefa zależy bardzo
wiele i od jego sposobu działania, jego wiedzy/kompetencji, a przede wszystkim
stosunku do swoich pracowników. I to jak sobie radzi najczęściej odbija się na
kondycji firmy i opinii o niej. Na pewno sami macie różne doświadczenia. Czasami wystarczy spojrzeć z jaką częstotliwością zmieniają się pracownicy?Budowanie grupy wsparcia istotne jest nie tylko w pracy, ale i w domu, ogólnie w swoim otoczeniu.
Warto mieć wsparcie w swoich bliskich, rodzinie. Jest to na pewno nieoceniona pomoc szczególnie kiedy ma się małe dzieci, kiedy chce się powrócić do pracy zawodowej po urlopie macierzyńskim. Ale warto pomyśleć także jakimi znajomymi się otaczamy, czy są oni naszym wsparciem? służą pomocą, radą? A może spotykają się z Tobą z ciekawości, by być na bieżąco…zrobić wywiad, co tam gdzie..by im nic nie im umknęło? spotykając się z nimi czujesz, że łączy was jakaś bliższa więź? Kiedy nadarzają się spotkania cieszysz się, czy czasami masz mieszane uczucia? Znajomi bywają różni, czasami warto się nad niektórymi relacjami zastanowić…

 **
No i dobiegłam do końca. Rozpisałam się aż za bardzo…!! tak jakoś
wyszło..;-)
Ale jak doczytałaś do końca to gratuluję, mam nadzieję, że
zainteresowały Cię kwestie poruszone powyżej. To taki mój trochę oczywiście subiektywny
obraz, ale siedzę sobie w domu, więc nie mam z kim w tym temacie
„zapolitykować” haha:-) ale myślę, że jak siadłybyśmy sobie przy kawie to na
każdy z tych rozdziałów można by długo debatować:-) ile osób, tyle różnych doświadczeń.
Ciekawa jestem czy zgadzacie się z tym co napisałam powyżej, czy macie odmienne zdanie?
Bardzo chętnie je poznam, możecie zostawić mi jakiś komentarz, a miłą chęcią poczytam.
Dziś już chyba przekroczyłam limit jak chodzi o pisanie:-)
 Za oknem piękna pogoda, mam nadzieję, że tak już teraz będzie, tylko cieplej,
bo zaległa „sesja urodzinowa” czeka, także mam nadzieje, że niebawem zobaczycie efekty.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
życzę udanego tygodnia,
Ewka
***
Zapraszam na inne, podobne posty:

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.