Lifestyle

Praca, narzekanie, kombinowanie, czyli….Polak potrafi.

Jak pewnie
zauważyliście, ostatnimi czasy brakuje postów typu „handmade”. To fakt. Ale nie będzie to nic
nowego jak napiszę, że brakuje mi czasu:) Poza pracą, domowymi
obowiązkami; myślę ostatnio też nad jeszcze i  może jak dojdzie do
skutku to sami zobaczycie;-)
Powiem Wam, że
naczytałam się i naoglądałam ostatnio tyle różności…ciekawych pozycji książkowych, filmików na youtube, tematycznych gazet: o ciekawych
ludziach, o firmach, biznesach, działalnościach takich i owakich…. I muszę stwierdzić,
że wielu z nas, właściwie większość ma jakieś pomysły, nawet wiele pomysłów!! Większość
chcielibyśmy zrealizować. Wykonać to, co „w głowie” świta nam już od dłuższego czasu. Ale
jak przychodzi co do czego, to już nie jest tak kolorowo i łatwo. Cała ta
biurokracja, papiery, urzędy, no i oczywiście pieniądze. Ciężko wystartować z jakimkolwiek pomysłem jak się nie ma odpowiedniej ilości pieniędzy na start. Jak już jakaś dotacja by się znalazła, to często zaś „schody” z innej strony, bo jak dadzą Ci
część potrzebnych pieniędzy  to i tak
chcąc je dostać, najpierw musisz je sam z czegoś wyłożyć, bo zwrot dostaniesz
jak już wszystko załatwisz, kupisz, itd.
Wstyd się przyznać, ale prowadziłam kiedyś
przez chwilę działalność, jednocześnie pracowałam na etacie. Suma sumarum nie
przemyślałam tej decyzcji wcześniej, nie starałam się o żadną dotację…po prostu otwarłam
działalność z dnia na dzień, licząc chyba na jakieś cudowne szczęście, że wszystko mi wypali tak jak chcę. Już nie mówiąc o biznesplanie, kosztorysie, którego oczywiście także nie miałam; Nie miałam – eh…mało
powiedziane!
Nie miałam wtedy
pojęcia czym jest i jak się go pisze i że jest KONIECZNY. No i jak się można było spodziewać w końcu po
jakimś tam czasie nareszcie zawiesiłam działalność. Bo nie miałam nerwów do tego, bardziej
zajęta byłam pracą, a obowiązków mi nie brakowało, nie kręciła mi
się tak jak chciałam, zresztą trudno żeby się miała kręcić, jak nic kompletnie w
tym kierunku nie robiłam, naprawdę, sama się sobie dziwię…jak się tak rzucić
bez przygotowania na głęboką wodę? Ale człowiek uczy się na błędach!!! Na swoich przede wszystkim. 
Ale nie ukrywam, że ciągle chodzi mi
po głowie, by coś z tym zrobić, poszerzyć, a może zmienić zupełnie kierunek działania… no
i mieć plan – i biznesplan, hehe:)) I tak sobie myślę….,
kombinuję…..:-) szperam sobie po internecie.I tak kukając to tu
to tam muszę przyznać, że nie brakuje takich co im się udało, takich, którzy któregoś pięknego
dnia wpadli na jakiś ciekawy pomysł:)
Generalnie z pracami
bywa różnie…Wielu chciałoby zarządzać, być prezesami, dyrektorami. Wielu ludzi bardzo często umie szybko oceniać jaki to ten, tamten, wielki dyrektor…ale wydaje mi się, że jak przyjdzie
co do czego, poszukują takich osób na stanowisko to jakoś podczas rekrutacji takich ludzi brak, bo po co żyć w
ciągłej presji? Mieć tyle dodatkowych obowiązków? Odpowiadać za innych? No i przede
wszystkim kształcić się cały czas?

Ostatnio nawet się
zdziwiłam… zawsze mi się wydawało, że każdy dąży do tego, by piąć się w górę
bez względu na to co robi, czym się zajmuje, by doskonalić swoje umiejętności
jeszcze bardziej, jak gdzieś pracuje w jakiejś firmie itd. by awansować! A tu jednak nie.
Ostatnio usłyszałam o kilku przypadkach „z mojego podwórka”, pewnej znajomej  proponowano awans, jednak
ona go nie przyjęła; inny 
przykład…koleżanka zrezygnowała tak jakby z wyższej posady i wróciła do
poprzedniej, niższej. I przypadek z ostatniej mojej zagranicznej pracy – koleżankę
chcieli „awansować” na lepsze stanowisko, tj. ze sprzątania sali w restauracji
szybkiej obsługi przerzucić na obsługę klienta, na kasę, ale za te same
pieniądze. I wydawałoby się oczywiste, że nie ma się nad czym zastanawiać, a ona stwierdziła, że na kasie jest za nerwowo (to
był akurat fakt..) , i w ogóle skomplikowana ta kasa, więc skoro te same pieniądze, to
po co ma się uczyć, użerać z ludźmi, jak lepiej sobie w spokoju sprzątać?
Najczęściej w którymś
tam momencie życia przychodzi człowiekowi myśl – że lepiej byłoby mieć swój własny biznes:-) 
Wiele osób narzeka. Bardzo wiele. Zastanówcie się nad swoim otoczeniem, kolegami, koleżankami? To źle,
tamto… Czasem niektórzy
stwierdzają, że mają organizacyjny dryg… charakter, czego by to oni nie
zrobili, nie stworzyli,   że praca na własne
konto, by ich uskrzydlała, dodawała energii… Ale co robić? Pomysłów
na działalność nikomu nie brakuje, każdy chciałby robić to, lub to.. Ale dlaczego więc
takich firm, działalności nie zakładają?
Skoro niektórzy w
ogóle nie pracują? Tylko od pół roku np. szukają pracy? Albo non-stop
narzekają jaką to mają wkurzającą pracę, szefa…itd. Bo oczywiście  łatwo się mówi:-) 
To tak jak z
odchudzaniem, rzucaniem papierosów, nauką języków obcych… i można by wyliczać:) Wszyscy by tego
chcieli, wiedzą, że to dobre, gadają o tym na okrągło, ale na tym koniec, W końcu dochodzą do
wniosku, że może te 5-10 kg
to wcale nie aż taki duży bagaż?
A palić to właściwie
lubię, więc po co rzucać? Angielski? Przecież jak pracuję w Polsce to po co mi
język? Do wszystkiego można przywyknąć. Ze wszystkiego się wytłumaczyć.
To takie: chcę, a
boję się, albo nie chce mi się:) lepsze mniejsze zło. Udaje się nielicznym.
Okazuje się, że
lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu:) Ale chcąc coś robić,
stworzyć, czasem trzeba ryzykować, Trzeba łapać te
gołębie, a nie trzymać wróbla za ogon! Nie tak dawno
przeczytałam ciekawy artykuł, autor pisał: „Po to, by wyruszyć w drogę ku
lepszemu, obecne niezadowolenie pomnożone przez atrakcyjność przyszłości musi
być większe niż koszty i strach. Bo koszty i obawy zawsze są”
Ci co prowadzą swoje
działalności, większe i mniejsze wiedzą, że to trudne budowanie, ciężka praca,
oszczędzanie, każdy grosz inwestowany, często nie ma wypłaty co miesiąc (albo
na początku w ogóle) jak na etacie…dopóki nie dojdzie
się do jakiegoś etapu; czasem trzeba coś
robić za darmo, w ramach np. promocji?
Spotkałam kilka dni
temu  koleżankę, która ma własny biznes,
i okazuje się, że dopiero po dwóch latach wychodzą na prostą i teraz jest już
dobrze, właściwie mają teraz tyle pracy, że ciężko się wyrobić, ale ile
kosztowało to poświęcenia?? Były momenty
zwątpienia.. ale udało się.
Jeszcze jedna
historia, przytoczona przez autora, o którym już wcześniej wspomniałam:
Pisze o chłopaku,
który to przy świątecznym stole zwierzył się rodzince o zamiarze założenia
firmy. Tata, mama, dziadek, babcia…popatrzyli z niedowierzaniem, zdziwieniem,
„wielkie oczy” i wszystko co mieli do powiedzenia „przyszłemu przedsiębiorcy”
to było:
czyś Ty chłopie
oszalał? Chcesz nas z torbami puścić? Ty i biznes??
No i grunt to pomoc
rodzinna. Samemu ciężko co
zrobić. No i nie brak negatywnych stereotypów, które przez lata utkwiły nam w
głowach. Także wcale nie jest łatwo
dziś z niczym:))) Ale najgorzej słuchać
tych co sami nic nie prowadzą, a doradzają…a raczej odradzają.
No więc sobie pogadałam, z lekka ponarzekałam. Ale  – tak bardziej na wesoło – Polak potrafi:)   
z tym się chyba
wszyscy zgodzą:) w kombinowaniu jesteśmy na pewno liderami:) obrazki może nie całkiem adekwatne do posta…ale jakoś mi się tak nasunęły przy tej okazji:-)
 polecam się pośmiać:)

no i stereotypowo…, a może prawdziwie:)
typowo „polski”:
Miłego dnia:-)))

1 thought on “Praca, narzekanie, kombinowanie, czyli….Polak potrafi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.